Somalijczycy porwali niemiecki kontenerowiec "Hansa Stavanger” 4 kwietnia około 400 mil morskich od leżącego na południu Somalii portu Kismayo, między Seszelami a Kenią.25-osobową załogą dowodzi Krzysztof K., absolwent Akademii Morskiej w Szczecinie, który w czasach stanu wojennego wyemigrował do Niemiec i przyjął obywatelstwo tego kraju.

Reklama

Sytuację na pokładzie statku dobrze zna niemiecki dziennikarz Leo Walotek-Scheidegger prowadzący w internecie branżowy portal morski. Za pośrednictwem żony Krzysztofa K. udało mu się bowiem nawiązać kontakt z kapitanem. "Na statku dzieją się dantejskie sceny. Porywacze przeprowadzają niby-rozstrzelania. Wiążą wybranych członków załogi, przewiązują im oczy i strzelają z karabinów maszynowych nad ich głowami" - opowiada nam Walotek-Scheidegger.

Około dwóch tygodni temu Somalijczycy wywieźli czterech członków załogi w głąb lądu. "Piraci zabrali pierwszego oficera, nawigatora oraz dwóch 19-letnich kadetów. Przesłali rodzinom porwanych ich zdjęcia. Widziałem je i są naprawdę przerażające. Na jednym uzbrojeni, zamaskowani Somalijczycy stoją za kucającymi na ziemi marynarzami" - mówi Leo Walotek-Scheidegger.

"Druga fotografia ukazuje brudny pokój z klepiskiem zamiast podłogi i zamurowanym oknem. Czterech uprowadzonych siedzi boso na dywanie w kącie pomieszczenia, obok nich stoi stary plastikowy kanister, w którym zostawiono im wodę" - opowiada.

Reklama

Reszta załogi, która została na pokładzie "Hansa Stavanger”, praktycznie nie ma ze sobą kontaktu, bo piraci trzymają zakładników w różnych częściach jednostki. Zdaniem Marka Niskiego, kapitana porwanego przez Somalijczyków w listopadzie zeszłego roku tankowca "Sirius Star”, sytuacja, w jakiej znaleźli się marynarze niemieckiego statku, jest bardzo trudna. "Przetrzymywani są już bardzo długo, są o wiele gorzej traktowani przez porywaczy, niż to najczęściej się dzieje" - mówi kapitan Niski.

Armator kontenerowca, firma Leonhardt & Blumberg, odmawia jednak komentarza, dlaczego negocjacje z Somalijczykami trwają tak długo. Do tej pory statki najczęściej były uwalniane maksymalnie po 8 - 10 tygodniach, a "Hansa Stavanger” jest w niewoli już czwarty miesiąc.

"Stres, który z dnia na dzień jest coraz większy, może niestety doprowadzić do tragedii. Zdesperowani marynarze mogą wzniecić bunt, a wtedy Somalijczycy najpewniej nie powstrzymają się od użycia broni. Dlatego armator powinien jak najszybciej porozumieć się z piratami" - twierdzi kapitan Niski.