"Nawet autorzy reklam znanej niemieckiej sieci Media Markt tak daleko się nie posunęli" - mówią oburzeni mieszkańcy Chełma, miasta, w którym zawisły billboardy reklamujące sieć handlową z branży RTV i AGD. Plakaty zapowiadają "zaje... wyprzedaż", a na 40-procentową obniżkę cen reagują "o kur... ka". Z tym, że "ka" dopisane jest znacznie mniejszymi literami.
"Nie życzymy sobie takich reklam" - mówi "Dziennikowi Wschodniemu" Jerzy Grosman z Rady Osiedla Dyrekcja Dolna. "Mieszkańcy proszą, abym coś z tym zrobił. Tylko co ja mogę? Co najwyżej za pośrednictwem mediów napiętnować tych, którzy te bilbordy rozwiesili" - dodaje.
Reklamy częściowo spełniły swoje zadanie. Mówi o nich pół miasta. "Nawet młodzi klienci mówili, że są niesmaczne. Hasło <Nie dla idiotów> sieci Media Markt to przy tym pestka" - mówi Ireneusz Tchórzowski, barman w jednym z pubów.
Mimo, że prezydent miasta, Stanisław Mościcki plakatów nie widział, to deklaruje, że jest zdecydownym przeciwnikiem wulgaryzmów w reklamie. "Zgadzam się, że ma przyciągać wzrok, ale nie za wszelką cenę" - mówi. Zdaniem prezydenta odpowiedzialność za reklamy ponosi sieć sklepów. A ponieważ plakatów nie ma na obiektach komunalnych,miasto nie będzie interweniować.
Sama sieć nie ma w sprawie plakatów nic do powiedzenia. Rzecznik Edyta Tomikowska nie chce sprawy komentować i zostawia to prezesowi. Ale prezes jest na urlopie i nie można się z nim skontaktować.
Aby stwierdzić, czy billboardy są nieprzyzwoite, należałoby powołać cały sztab specjalistów. "To bardzo trudne sprawy. Trzeba sięgnąć do wykładni kodeksu wykroczeń i reguł języka polskiego, aby ocenić, czy słowa użyte w reklamach sieci są nieprzyzwoite" - mówi Jacek Deptuś z lubelskiej policji.
Według kodeksu wykroczeń "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do półtora złotych albo karze nagany”.