Rozporządzenie, które ponownie wprowadza na nasze sale rozpraw drewniane młotki z podkładkami, zwanymi w prawniczym żargonie krążkami rezonansowymi, podpisał jesienią zeszłego roku ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. "Kiedy pierwszy raz usłyszałem o tym, pomyślałem, że idzie to w stronę zamerykanizowania polskich sądów. I prawdę mówiąc, zacząłem się też zastanawiać, kiedy przyjdzie czas na brytyjskie peruki" - żartuje jeden z młodych wrocławskich sędziów.
Tymczasem wbrew obiegowej opinii powrót młotka do sądów w Polsce nie jest inspirowany tradycją brytyjską czy amerykańską. "To prawda, że młotki są stosowane w tamtym systemie prawnym" - mówi prof. Leonard Górnicki, kierownik Zakładu Historii Państwa i Prawa Polskiego na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. "Ale trzeba pamiętać, że młotek był używany i u nas, w polskim sądownictwie. Zwyczaj jego stosowania został zaczerpnięty z procedur obowiązujących w prawie zaborowym. W II Rzeczypospolitej przez pewien czas ono obowiązywało, więc na salach sądowych młotki cały czas były obecne".
I to mimo kolejnych zmian w sądowych przepisach. "W 1919 r. powstała Komisja Kodyfikacyjna, która zajęła się kodyfikacją polskiego prawa. W 1928 r. uchwalona została procedura karna oraz ustawa regulująca nową organizację sądownictwa, dwa lata później procedura cywilna. Młotki jako jeden z atrybutów sędziego były przez ten czas obecne w sądach. Przestano ich używać dopiero po II wojnie światowej" - dodaje prof. Górnicki.
Dzięki rozporządzeniu ministra Ziobry w Polsce rozpoczął się boom na zakupy drewnianych młotków. Sądy w całym kraju już zamawiają stare nowe atrybuty sędziego. Przewodniczący składów sędziowskich, np. we Wrocławiu i w Częstochowie, uciszać będą gwar podczas procesów drewnianymi młotkami zrobionymi przez więźniów z Zakładu Karnego w Rawiczu. "Sąd Okręgowy w Częstochowie kupił 36 sztuk, zaś sąd rejonowy 16" - informuje Bogusław Zając, sędzia z Częstochowy. We Wrocławiu jeszcze czekają na dostawę. "Znajdą się w wyposażeniu każdej sali rozpraw, bez względu na rodzaj sądu. Młotki zabytkowe, pamiętające jeszcze czasy przedwojenne zachowały się w sądach rejonowych w Śródmieściu i przy Fabrycznej. Ponieważ są w dobrym stanie, nadal będą używane" - dodaje sędzia Bogusław Tocicki, rzecznik wrocławskiego sądu okręgowego.
Co ciekawe, ministerialne rozporządzenie z zeszłego roku uprzedziła Łódź. Tam decyzję o przywróceniu do łask młotków prezes miejscowej Temidy podjął już dwa lata temu. "Dla sędziów młotek to przede wszystkim narzędzie nawiązujące do tradycji. W mojej praktyce użyłem go dosłownie kilka razy, żeby zaakcentować potrzebę zachowania ciszy. Ale mam świadomość, że w każdej chwili jest pod ręką. Kiedy sędzia uderza nim w podstawkę, na sali momentalnie zapada milczenie" - mówi Jarosław Papis, sędzia łódzkiego sądu okręgowego orzekający m.in. w głośnym procesie łowców skór.
Z kolei sędzia Bogusław Zając uważa, że młotek na sali rozpraw... łagodzi obyczaje. "Nieraz zdarzają się bardzo agresywne strony sporu, które nie bacząc na powagę sądu, zachowują się bardzo głośno. Obrzucają się wyzwiskami i wzajemnie przekrzykują. W takich wypadkach uderzenie młotkiem zapewne ostudzi emocje i przywoła zwaśnione strony do porządku" - mówi.