W tym tygodniu na biurko premiera Donalda Tuska miał trafić rozpaczliwy apel organizacji zrzeszających Polaków mieszkających na Litwie. "To nie do pomyślenia, żeby pozbawiać kilkadziesiąt tysięcy rodaków jedynego kontaktu z macierzą, okna na polskość" - mówił DZIENNIKOWI wczesnym popołudniem prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz, jeden z inicjatorów apelu.

Reklama

"Mamy ograniczone pole działania, przecież nie przyjedziemy zrobić głodówki pod kancelarią premiera, ale nie chcemy milczeć" - argumentował. Ostateczna wersja listu do premiera miała być wczoraj zatwierdzona na specjalnym wieczornym posiedzeniu zarządu ZPL. "W ostatniej chwili dostaliśmy jednak informację, że na Litwę przyjadą pracownicy telewizji, negocjować umowę" - poinformował DZIENNIK tuż po godz. 15 Mackiewicz.

Sęk w tym, że TVP do końca utrzymywała, że umowy nie przedłuży. Co się stało? "Pojawiły się przesłanki, które pozwalają sądzić, że operator litewski zrozumiał naszą argumentację i jest skłonny podjąć rozmowy o warunkach dalszej współpracy" - brzmiała wysłana do DZIENNIKA przed wieczorem informacja zespołu prasowego telewizji.

Jeszcze godzinę wcześniej nikt w biurze nie miał pojęcia, że rozmowy będą w ogóle kontynuowane. "Okazało się, że Farfał nie chce mieć na głowie rządu i afery, która może mu bardzo zaszkodzić" - mówi jeden z pracowników TVP Polonia.

Reklama

>>>Tną etaty w TVP. To będzie koniec Farfała?

Na zmianę decyzji mógł też wpłynąć fakt, że gromy na głowę prezesa posypały się nawet ze środowiska jego politycznych sojuszników. "To dramatyczna decyzja. Polacy płacą abonament także po to, by ich rodacy za granicą mieli dostęp do kultury i języka. Nie wiem, jak tragiczna musi być sytuacja w TVP, żeby takie decyzje podejmować" - powiedział DZIENNIKOWI Mirosław Orzechowski z Ligi Polskich Rodzin.

Umowa TVP na naziemne rozpowszechnianie stacji na Litwie wygasła 22 lipca. "Kiedy poprosiliśmy litewskiego operatora o oficjalne stanowisko, odparł, że w poniedziałek wyłącza sygnał, bo TVP nie wyraziła chęci rozmów" - mówi DZIENNIKOWI radca Ambasady RP w Wilnie Andrzej Kupiec.

Reklama

Zawarty 15 lat temu kontrakt gwarantował kilkudziesięciu tysiącom Polaków bezpłatny odbiór stacji za pomocą dachowej anteny. Za jej przedłużenie na kolejne trzy lata TVP miała zapłacić około 3 mln zł.

Prezes TVP tłumaczył, że umowa z litewskim operatorem była "luksusem, na który w obecnych warunkach telewizja publiczna nie może sobie pozwolić". Zapewniał, że TVP Polonia będzie dostępna przez kablówkę albo antenę satelitarną. "Tyle że kablówki mają mieszkańcy miast, a na anteny babć i dziadków mieszkających na wsi najzwyczajniej nie stać" - oburza się wiceprezes PZL Stanisław Pieszko.