Na szczęście "kamasze" będą trwać krócej - tyle tylko można dodać na pocieszenie. Zamiast dziewięciu miesięcy, cztery. Ale nikt już przed wojskiem nie ukryje się na studiach. Armia nie odroczy też służby tym, którzy utrzymują rodzinę.

"Kilka miesięcy w wojsku nie zrujnuje nikomu życia ani kariery, za to będziemy mieli społeczeństwo przeszkolone na wypadek wojny, zamachów czy kataklizmów" - przekonuje wiceszef MON, generał Stanisław Koziej.

MON zdaje sobie jednak sprawę, że to kontrowersyjny pomysł. Nie wiadomo bowiem, co zaproponować rodzinom, które stracą na kilka miesięcy dochody żywicieli i jak przekonać studentów, że powinni wygospodarować czas na strzelanie, gdy często nie starcza czasu na naukę.

Na pewno nowe przepisy zwiększą liczbę symulantów. Młodzi ludzie będą uciekać w choroby - czytamy w DZIENNIKU. Może więc lepiej zastanowić się nad stworzeniem armii zawodowej?