Agnieszka D. miała 32 lata i małe dziecko. W urzędzie pracowała dopiero półtora roku. Odpowiadała za kontrolę prywatnych przewoźników, tzw. busiarzy. Co pchnęło ją do skoku? Padają poważne oskarżenia, takie jak zmuszanie do korupcji, groźby i dręczenie psychiczne. Byli współpracownicy Agnieszki są wstrząśnięci.

Znajomy zmarłej, Konrad Rękasa - radny sejmiku, twierdzi, że kobieta dzwoniła do niego tuż przed śmiercią. "Mówiła, że szefowie kazali jej podpisać wniosek o umorzenie postępowania prowadzonego przeciwko jednej z firm przewozowych" - mówił krótko po tragedii. "Była roztrzęsiona, płakała" - dodał.

Urzędniczka próbowała dostać się do marszałka województwa. Nie udało jej się. Dwukrotnie składała wypowiedzenie w sekretariacie. Potem wyskoczyła z okna na siódmym piętrze biurowca urzędu.

Jej szefowie zapewniają oczywiście, że nikt się nad nią nie znęcał ani do niczego nie zmuszał. Prokuratura bada sprawę. Dziś przekazano ją prokuratorom w Zamościu, żeby uniknąć nacisków.