Bogdan Sakowicz, komendant stołecznej straży miejskiej, chce ubłagać polityków, by dali jego ludziom broń. Udało mu się już przekonać szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - donosi DZIENNIK. Poszło mu na pewno tym łatwiej, że ABW kieruje Witold Marczuk, który wcześniej sam był komendantem straży w stolicy.

Niektórzy urzędnicy sami promują kontrowersyjny pomysł. "Ostra broń pozwoli lepiej wykorzystywać straż miejską i używać strażników do zadań, które teraz zarezerwowane są dla policji" - tłumaczy Jacek Rybak, szef biura bezpieczeństwa Warszawy.

Reklama

Tylko po co dublować policję? Przecież straż miejska miała wspomagać policjantów, a nie odbierać im pracę - denerwują się przeciwnicy uzbrojenia strażników. Tomasz Skłodowski, rzecznik resortu spraw wewnętrznych, stawia sprawę twardo. "Nawet nie rozważamy takiej możliwości. Strażnicy są szkoleni i przyjmowani do pracy na innych zasadach niż policjanci. Inne są też ich zadania" - podkreśla Skłodowski.

Sami strażnicy przekonują, że na ulicy ryzykują życie tak samo jak policjanci i dlatego broń jest im potrzebna. Szef warszawskiej straży idzie jeszcze dalej. "Jesteśmy równie elitarną służbą jak policja. A może nawet bardziej..." - fantazjuje Sakowicz.

Szkoda, że takie zdanie o straży miejskiej ma tylko jej szef. Zwykłym ludziom strażnicy kojarzą się tylko z mandatami, karaniem babć za handel pietruszką i znikaniem po zmroku, gdy robi się niebezpiecznie...