Cały dramat rozegrał się koło lasu na drodze wyjazdowej z Lublina. Świadek zatrzymał przejeżdżającego policjanta i powiedział, że po lesie chodzi mężczyzna z bronią. Gdy funkcjonariusz poszedł we wskazane miejsce, facet zaczął do niego strzelać. Potem wyrzucił broń i uciekł. Policjantowi nic się nie stało, znalazł porzucony sztucer i zawiadomił kolegów.

Reklama

Świadkami strzelaniny byli pasażerowie samochodu stojącego na drodze, którzy również uciekli. "Nie jest jasne, co tam robili. Ale raczej byli po prostu przypadkowymi grzbiarzami" - powiedział dziennikowi.pl rzecznik komendanta wojewódzkiego policji podinsp. Janusz Wójtowicz.

Natychmiast zorganizowano blokady dróg. W obławie pomagał policyjny śmigłowiec. Niestety, napastnika nie udało się złapać.