O postawienie przed sądem prof. Rudolfa Spannera zabiegali polscy i rosyjscy prokuratorzy. Mieli w rękach niezbite dowody: kostki mydła zrobione z ludzkiego tłuszczu i zeznania wielu świadków, którzy pracowali w Gdańskiej Akademii Medycznej. Wszyscy potwierdzali makabryczną prawdę: Spanner wytwarzał mydło z ludzkich zwłok.
Naukowca-zbrodniarza niemiecka policja zatrzymała w 1947 r. w Hamburgu, który znajdował się w brytyjskiej strefie okupacyjnej. Ale Anglicy nie chcieli przejąć śledztwa. Prowadzili je więc niemieccy prokuratorzy.
Spanner kłamał, a śledczy chcieli mu wierzyć. Zbrodniarz zaprzeczył wszystkim zarzutom. Jego niewinność potwierdził jego przyjaciel dr Hans Hawlick. Opowiedział prokuratorom, że w 1944 r. był w Instytucie Anatomii w Gdańsku i nie widział tam nic podejrzanego.
Przedstawił też Spannera jako zagorzałego antyfaszystę, mimo że naukowiec-zbrodniarz od 1933 r. był członkiem NSDAP, a jego partyjni koledzy uznali go za "towarzysza partyjnego o wyjątkowej aktywności w realizowaniu celów narodowo-socjalistycznego państwa."
Śledztwo zostało umorzone, a jedyną konsekwencją, jaka spotkała zbrodniarza, było wyrzucenie go z uniwersytetu w Kolonii po interwencji Brytyjczyków. Rudolf Spanner pracował potem spokojnie jako zwykły lekarz w Szlezwiku-Holsztynie. Zmarł w 1960 r. w Kolonii.