Wróg nadciąga ze Wschodu. Odkryty niedawno szczep gruźlicy zaczął już siać spustoszenie w krajach bałtyckich. Na Łotwie wywołał już 20 proc. zachorowań na tę straszną chorobę. I nie można go niczym zabić. Bo XDR jest odporny na wszystkie leki. Eksperci są przerażeni: takiego zagrożenia gruźlicą nie było w Europie od II wojny światowej!

Reklama

Minister zdrowia Zbigniew Religa już ruszył do akcji. "W tej chwili oceniamy, jak duże jest zagrożenie. Jeżeli zajdzie potrzeba, zaostrzymy kontrole na granicach" - wyjaśnia w "Fakcie" rzecznik resortu Paweł Trzciński. To oznacza działania, jak w przypadku epidemii ptasiej grypy: zakaz przewożenia żywności przez granice, odkażanie pojazdów, maty dezynfekujące dla pieszych. To wszystko ma nas uchronić przed potwornym zagrożeniem.

Niespotykana do tej pory odmiana gruźlicy atakuje błyskawicznie. Chorzy nie mają szans na wyleczenie. Dla wielu może być śmiertelna. A zarazić się nią jest łatwo. Wystarczy kontakt z chorym, który kaszle, kicha, a nawet głośno się śmieje. Bo prątki gruźlicy przenoszą się wraz z kropelkami śluzu.

Jak rozpoznać pierwsze oznaki choróbska? Nie wolno lekceważyć objawów kojarzonych z przeziębieniem czy grypą. "Jeśli mamy przedłużający się kaszel, nocne poty, osłabienie, gorączkę powinniśmy natychmiast iść do lekarza" - ostrzega w "Fakcie" Anna Malinowska z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Do tej pory i tak byliśmy w niechlubnej czołówce w liczbie zachorowań na gruźlicę - co roku zapadało na nią ok. 10 tys. osób, czyli trzy razy więcej niż w Europie Zachodniej. Teraz może być znacznie gorzej. W zderzeniu z bakterią XDR jesteśmy bez szans.

Reklama