Szokujące słowa prymas powiedział podczas Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie. "Jeśli ktoś mówi rzeczy niespójne i staje się nadUBowcem, gdzie węszy i tropi księży, by do swej książki dostać. I media z nim współpracują, to chyba coś nie jest w porządku" - gromił ks. Isakowicza-Zaleskiego kardynał.

Obelga pod adresem byłego kapelana Solidarności nie była przypadkowa, bo prymasowi wtóruje bp Pieronek: "Ksiądz Zaleski nadużył swoich kompetencji. Ma moralne prawo, by czytać swoje akta i wyciągać z tego wnioski i konsekwencje. Natomiast nikt go nie upoważnił, by prowadził badania na szerszą skalę i stawał się inkwizytorem Kościoła w Polsce" - atakuje krakowski biskup.

Słów tych nie chce komentować kard. Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski, który wczoraj zabronił kościelnemu lustratorowi wypowiadania się dla mediów. Tłumacząc zakaz, mówił, że Kościół jest za lustracją, tylko nie dziką. "Jesteśmy za prawdą, ale równocześnie za zachowaniem praw osoby ludzkiej, a samo posądzenie jest już wydaniem wyroku i cierpień dla ludzi niewinnych" - dodał kardynał Dziwisz.

Ciągle nie wiadomo, co tak nagle rozwścieczyło kościelną hierarchię. Być może chodzi o szokującą informację, jaką ks. Isakowicz-Zaleski ujawnił kilka dni temu. Według niego, agentem bezpieki był jeden z księży prowadzących proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. Były kapelan Solidarności skrytykował przy okazji władze polskiego Kościoła, które nie sprawdziły dokładnie życiorysów członków zespołu badającego życie polskiego papieża.

Ks. Isakowicz-Zaleski od wczoraj milczy. Zamieszanie wokół niego z pewnością podniesie sprzedaż jego książki "Księża wobec SB", w której ujawni księży-agentów. Wkrótce ma ją wydać wydawnictwo "Znak".