Oddział walczył do wiosny 1940 r. W kwietniu wpadł w zasadzkę pod Anielinem na Kielecczyźnie i został rozbity. Major "Hubal" zginął 30 kwietnia. Niemcy rzucili ciało dowódcy na furmankę, wywieźli w nieznanym kierunku. Przez wiele lat nie udawało się odnaleźć jego grobu. Dziś, po 66 latach, pojawiły się nowe tropy w tej sprawie.

Niemal 100 km od Anielina, na cmentarzu w Wąsoszu, 25 km od Częstochowy znajduje się grób z charakterystycznym kamiennym krzyżem. Postawił go w 1956 r. ksiądz Wincenty Bar. Jak twierdził, w grobie spoczęły szczątki oficera Wojska Polskiego zakopanego przez Niemców wiosną 1940 r. pod oknem domu parafialnego. Jego zwłoki zostały przywiezione ciężarówką i wrzucone do naprędce wykopanego dołu. Świadkami tego zdarzenia, poza księdzem Barem, było kilkoro mieszkańców Wąsosza.

O tym zdarzeniu usłyszał od swojego poprzednika dzisiejszy proboszcz Zygmunt Pilarczyk, gdzieś w okolicach 1978-79 r. "Teraz, gdy złożyliśmy moją wiedzę z przechowywanymi zapiskami i wspomnieniami innych, mamy niemal pewność, że to major „Hubal” leży na naszym cmentarzu" - twierdzi w DZIENNIKU ks. Pilarczyk.

Dlaczego ciało miałoby się znaleźć 100 km od miejsca, gdzie zginął major? "Niemcy zawsze wywozili daleko niewygodnych ludzi albo miejscowych bohaterów. Wąsosz był pierwszą miejscowością za Wartą, a więc na terenie należącym wówczas do Rzeszy. Proboszcz uznawany był za Niemca. A o tym, że w 1940 r. cztery metry od okna plebanii zakopano oficera, mówiło kilka osób, które były tego świadkami i widziały, że zmarły ubrany był w oficerski mundur" - wyjaśnia w DZIENNIKU ks. Pilarczyk.

Jak więc ciało znalazło się na cmentarzu? To również nie jest zagadką. Podczas elektryfikacji wsi natrafiono na te szczątki. Nie był to jednak dobry czas na pogrzeby bohaterów kampanii wrześniowej. Proboszcz Bar pochował ciało na cmentarzu, rozpuszczając plotkę, że należało powstańca styczniowego. Mieszkańcy już teraz są przekonani, że bez względu na ostateczne wyniki badań uroczystości pogrzebowe powinny odbyć się w miejscowym kościele.