Najmłodsza ofiara zboczeńców miała zaledwie sześć lat. Najstarsza - 13-latek - mieszkała z nimi w jednym pokoju. Trzech oprawców w wieku 14, 15 i 17 lat gwałciło swoje ofiary co wieczór. I tak od sierpnia aż do teraz.

Nikt nie miał o niczym pojęcia. Wychowawcy mówią, że jakiś czas temu obcięto im nocne dyżury - w ramach oszczędności. Nastoletni zwyrodnialcy mogli więc krzywdzić dzieci do woli.

W końcu jedna z ich ofiar nie wytrzymała. Ze strachu przed nocną wizytą gwałcicieli, chłopiec nie wrócił do pokoju. Został w sali telewizyjnej. Tam znalazła go pracownica domu dziecka. Chłopiec opowiedział jej wszystko.

"Mieliśmy normalne problemy, jak to w dużej grupie dzieci. Ale nigdy czegoś takiego. Gdybyśmy mieli sygnały o molestowaniu wcześniej, to już dawno poszlibyśmy na policję" - zapewnia w rozmowie z dziennikiem.pl Mariusz Pyrkosz, pedagog z kłobuckiego domu dziecka. Policja mówi, że dramat dzieci trwał kilka miesięcy. Czyżby do wychowawców nie dotarły wcześniej żadne sygnały o dramacie, który dział się w budynku? Niemożliwe.

Problemy - i to nie tylko wychowawcze, zwłaszcza z jednym z oprawców - były już od dawna. Wcześniej był na terapii, bo zagrażał innym dzieciom, ale wrócił do kłobuckiej placówki. Dlaczego nie został w ośrodku terapeutycznym? Bo nikt nie mógł mu udowodnić, że się nad kimś znęcał. I terapeuci z ośrodka wypuścili go z powrotem do domu. Ale tylko na chwilę. "Miał być lada moment umieszczony znowu w ośrodku" - potwierdza Pyrkosz. I właśnie w tym czasie bandyta znalazł sobie towarzyszy, z którymi znęcał się nad młodszymi i mniejszymi.

Ofiarami zajęli się psychologowie i terapeuci, ale może gdyby wychowawcy baczniej się przyglądali, co się dzieje z ich dziećmi, do tragedii by nie doszło. A trzeba pamiętać, że dzieciaki, które lądują w domach dziecka, już są wystarczająco skrzywdzone przez los. I tym bardziej trzeba o nie dbać. A nie zasłaniać się brakiem nauczycieli czy pieniędzy.

Policja sprawdza teraz, ile dzieci padło ofiarą zboczeńców. 17-latek trafił już na trzy miesiące do aresztu, 15-latek do schroniska dla młodzieży, a 14-latek czeka na decyzję sądu rodzinnego.