Chodziło głównie o drobne przestępstwa. Takie, jakie najłatwiej ukryć. "Ukrywali przede wszystkim drobne kradzieże, pobicia" - tłumaczy dziennikowi.pl Tomasz Tadla, rzecznik katowickiej prokuratury okręgowej. Byli sprytni. Udawało im się zatajać oszustwa przez ponad pięć lat. Zwykłe kontrole prowadzone w prokuraturze nie były w stanie ich wykryć. "Bez doraźnej kontroli w poszczególnych szafach i biurkach nie można było ujawnić tego procederu, a zwłaszcza na taką skalę" - dodał Tadla. Wreszcie jednak wpadli.
Nie wiadomo jeszcze, czy za ukrywanie tych spraw brali pieniądze. Jak zapewnia Tadla, sprawy nie były ze sobą w żaden sposób połączone, więc raczej nie można mówić o chowaniu działań np. mafii. "Trudno sobie tłumaczyć ich postępowanie. Podejrzewamy, że chodziło im tylko o statystyki. Chcieli pokazać, jaką skuteczną są prokuraturą" - twierdzi Tadla.
Szef pszczyńskiej prokuratury został zawieszony. Pracę do chwili wyjaśnienia sprawy stracą też jego zastępca i dwóch szeregowych pracowników. Katowicka prokuratura wciąż bada oszustwo.