Muzycy jechali dwoma autobusami. Już za granicą, na przejściu w Bobrownikach, celnicy kazali wysiąść wszystkim z jednego z nich. "Musieli zabierać bagaże i instrumenty. W drodze po nich jest drugi autokar, który wysłała Opera i Filharmonia Podlaska" - opowiada dyrektor białostockiej Opery i Filharmonii Podlaskiej Marcin Nałęcz-Niesiołowski.

Białorusini twierdzą, że system informatyczny służb granicznych pokazał, iż autokar jest poszukiwany przez Interpol jako kradziony. Ciekawe jest jednak, że nie pokazał tego polski system, zgodny z unijnymi bazami danych.

Organizatorzy wyjazdu są wstrząśnięci. Bo - jak tłumaczą - jeździli tym autobusem na Białoruś wiele razy i żadnych problemów nie było. "Będziemy to wyjaśniać, jak wrócimy" - powiedział Nałęcz-Niesiołowski.