Czy tak się uczy w XXI wieku? Raczej nie. A jednak polonistka z liceum im. Żeromskiego w Opocznie, Halina Mikołajczyk, wyciągnęła kij, worek i groch. Rekwizyty pokazała podczas omawiania wyników próbnych matur. Na środek sali wyciągnęła Marcina - maturzystę, który oblał test. Jak ujawnił dzisiaj DZIENNIK, wtedy kazała mu uklęknąć na grochu i założyć na głowę worek. Potem wymierzyła kilka razów kijem. Wszystko to trwało około dwóch minut.
Tłumaczyła się, że to miało być podsumowanie lekcji. "Chciałam pokazać uczniom, jak w średniowieczu wymagało się konsekwencji od leniwych uczniów" - tłumaczyła. I dodawała, że to był taki żart. "Wszyscy dobrze się bawili" - mówiła. A jednak nie wszyscy. O ile Marcin - upokorzony chłopak - sprawę zbagatelizował, uczniowie uznali to kompletną głupotę ze strony nauczycielki, a rodzice uczniów zaczęli się niepokoić o swoje dzieci.
Co ciekawe, za nauczycielką stanęły murem dyrekcja szkoły i kuratorium. A jej działania uznały za... niekonwencjonalne metody wychowawcze.
Psycholog jednak nie ma wątpliwości: nauczycielka przesadziła. "Nikt nie ma prawa stosować przemocy wobec drugiego człowieka" - mówi Zielińska. I dodaje, że czym innym jest pokazywanie metod średniowiecznych, a czym innym jest upokarzanie młodego człowieka przed resztą klasy. "Co innego, gdy umawiamy się, że odegramy scenę, w której zaprezentujemy, jak to wyglądało w średniowieczu. A trochę inaczej jest, gdy bez uprzedzenia nauczyciel wywołuje ucznia na środek klasy, upokarza go a pźniej mówi: to tylko takie podsumowanie lekcji" - mówi.
Nie potrafi jednak wytłumaczyć, co mogło powodować nauczycielką. "Za takimi zachowaniami przemocowymi często stoi bezradność czy brak umiejętności" - zastanawia się. I dodaje, że nauczycielka powinna sie poważnie zastanowić nad tym, co zrobiła. "Bo to jest karygodne" - mówi.