Dr Jerzy Kurkiewicz opowiada, że w niedzielę wieczorem dwóch osiłków przyprowadziło do niego mężczyznę, który ledwo trzymał się na nogach. Był brudny i nieogolony. Lekarz od razu rozpoznał, że to były senator Henryk Stokłosa. Tuż po wyjściu pacjenta, zawiadomił policję. Funkcjonariuszom nie udało się jednak złapać byłego polityka.

Kilka dni później, gdy o wizycie Stokłosy w Gliwicach zrobiło się głośno w mediach, lekarz zaczął dostawać telefony z pogróżkami. Zadzwonił do niego jakiś mężczyzna, obrzucił wyzwiskami i groził mu śmiercią. Wystraszony lekarz od razu zawiadomił o tym policję.

Jak podaje "Dziennik Zachodni", mężczyzna, który groził lekarzowi nie był chyba zbyt rozgarnięty, bo dzwonił z własnego telefonu. Namierzenie go przez policję było więc tylko kwestą czasu. Okazało się że to mieszkaniec Śląska. Policjanci sprawdzają, czy mężczyzna jest powiązany ze Stokłosą.