Nie dopuszczamy do siebie myśli, że nasz idol może kiedyś zgasnąć. Nie napisać kolejnej piosenki. Nie zagrać. Nie uśmiechnąć się do nas ze sceny.

Bo wielcy zawsze odchodzą nagle. Choćbyśmy wiedzieli, że każdy dzień życia to wielki dar od Boga i tak będziemy zaskoczeni ich odejściem. Wieść, że zmarli, spadnie na nas jak grom z jasnego nieba. Tak jak zaskoczyła nas informacja o tym, że Marka Grechuty nie ma już wśród nas.

Reklama

A przecież wszyscy pamiętamy, jak na opolskim festiwalu nagrodę Grand Prix, którą zdobył, odbierała za niego żona. muzyk był zbyt słaby, żeby przyjechać na festiwal. Walczył w szpitalu z ciężkim zapaleniem płuc. Ludzie tak bardzo wierzyli, że pojawi się za chwilę przed nimi, że gruchnęła plotka, że Grechuta siedzi gdzieś na widowni. Niektórzy nawet gorączkowo rozglądali się wokół, mając nadzieję ujrzeć swojego idola.

Nie ujrzeli. Marek Grechuta przykuty był do szpitalnego łóżka. Ze wszystkich sił walczył ze śmiercią. Tak bardzo chciał wyrwać się ze szponów kostuchy... Ale ta wielkimi krokami zbliżała się ku niemu. I kiedy już wydawało się przez moment, że choroba ustępuje, stan zdrowia się pogarszał. Nagle, nie wiadomo skąd, odzywały się wszystkie stare dolegliwości.

Reklama

Marek Grechuta nie zdołał uciec z przeraźliwie zimnych łap śmierci. Dał się jej dzisiaj zabrać z tego świata. Ale zostawił swe piosenki, które na zawsze pozostaną w naszych sercach.

Inni znani artyści, którzy odeszli:


Krzysztof Klenczon

Reklama

Nazywany był polskim Johnem Lennonem. Przystojny, prowokujący, powalał publiczność na kolana. Polska na jego punkcie oszalała. Dziewczyny wpadały w histerię widząc go na scenie z czerwonymi gitarami, w których grał.
Nikt nie spodziewał się, że zgaśnie tak nagle. Klenczon miał wypadek samochodowy. Ledwie ocalał. Walczył o życie przez ponad miesiąc, ale nie zdołał wyrwać się ze szponów śmierci. Zmarł w szpitalu. Zmarł 8 kwietnia 1981 r. Miał 39 lat.


Ryszard Riedel



Niezapomniany wokalista zespołu Dżem. Po jego śmierci płakały miliony fanów. Jego piosenki do dziś wywołują łzy wzruszenia. Artysta wiedział, że gaśnie. Nie był w stanie zwalczyć nałogu. Narkotyki zżerały go na oczach publiczności. Potem już nawet śpiewać nie miał siły. Najbliżsi do ostatnich dni próbowali wyrwać go z nałogu. Nie udało im się. Wyniszczony środkami odurzającymi organizm zgasł. Ryszard Riedel zmarł 30 lipca 1994 r. z wycieńczenia.


Grzegorz Ciechowski


"Tak, tak! Tam w lustrze to niestety ja…"- śpiewał o sobie. Bo nie uważał się za superartystę. Nade wszystko cenił życie rodzinne. Nienawidził paparazzich, a ci nigdy nie usiłowali go śledzić. Bo choć był ikoną polskiego rocka (występował w Republice, jako Obywatel GC, Grzegorz z Ciechowa), nie upijał się na imprezach, nie dostarczał plotkarzom ekscytujących tematów do pisania. Żył jak przeciętny Kowalski. W piwnicach swoich domów i w Kazimierzu, i podwarszawskiej Falenicy miał studia nagrań. Bo muzyka, oprócz rodziny, to była druga miłość jego życia. Jego przepełnione uczuciem życie przerwał nagle atak serca. Piosenkarz zaniemógł urządzając właśnie niedawno kupiony dom. Tak się cieszył, gdy wprowadzał się do niego ze swą drugą żoną Anną (z pierwszą Małgorzatą Potocką rozstał się po kilku latach) i dziećmi… Zmarł w szpitalu 22 grudnia 2001 r. Miał 44 lata.


Czesław Niemen


Tak naprawdę nazywał się Czesław Juliusz Wydrzycki. Pochodził z Wasiliszek Starych, wsi koło Nowogródka na należącej wtedy do Polski Grodzieńszczyźnie. Karierę zaczął w latach 60. Szybko podbił serca publiczności. "Pod papugami” czy "Dziwny jest ten świat" nuciła cała polska. Występował przez pół wieku. Jego serce zajęte było przez dwie miłości: żonę, modelkę Małgorzatę Niemen i muzykę. To one towarzyszyły mu do ostatnich dni. To one dodawały sił do walki z nowotworem, który pożerał organizm muzyka. Czesław niemen zmarł 17 stycznia 2004 r. Miał 65 lat.


Paweł Berger


Obok Ryszarda Riedla był jednym z największych polskich rockmanów. Drugi, po Riedlu, wokalista Dżemu. Zastąpił Ryszarda, kiedy narkotykowy nałóg nie pozwolił mu już występować. Równie charyzmatyczny szybko wkupił się talentem w łaski fanów zespołu. Długie, rozpuszczone włosy, skórzane obcisłe spodnie, luźna ciemna koszula i ten zachrypnięty nieco głos… Chwilami wydawało się, że to Rysiek wrócił na scenę. I kiedy Dżem znów wracał do formy, wydarzyła się tragedia. Paweł Berger zginął w wypadku samochodowym. Był 27 stycznia 2005 r. Miał 50 lat.


John Lennon


Ojciec światowego rocka. Nie było już tak charyzmatycznego muzyka, jak on. O nikim tyle lat po śmierci nie pisano i nie mówiono tyle, co pisze się i mówi o Lennonie. Bo on był jedyny w swoim rodzaju. Przeboje zespołu The Beatles, który stworzył z Paulem McCartneyem do dziś wszyscy śpiewają i do dziś zdobywają w nowych wersjach listy przebojów. Kiedy stał na szczycie światowej kariery z szokującą opinię publiczną, egzotyczną żoną Yoko Ono, zastrzelił go szaleniec. Lennon zginął 8 grudnia 1980 r., kiedy wychodził ze swojego domu w nowym jorku. Miał 40 lat.


Bob Marley


Długie, poskręcane w dready włosy, kolorowa czapeczka, rozchełstana koszula. I rozkołysane rytmy, które każdego wprawiały w dobry humor. Bob Marley pełen był życia. Radosny, pokojowo nastawiony do każdego. Kultowa postać hipisowskiej popkultury, gwiazda wszystkich wielkich festiwali. Jego płyty z muzyką reggae, którą tworzył sprzedawały się w oszałamiających, milionowych ilościach. Niewielu wiedziało, że uśmiech, który zwykle gościł na twarzy muzyka przykrywał wyczerpującą walkę z rakiem. Nowotwór pokonał boba 11 maja 1981 r. Muzyk zmarł mając zaledwie 36 lat.


Ffreddie Merkury


"Przedstawienie musi trwać. W środku moje serce się rozpada, makijaż spływa z twarzy, ale grać trzeba nadal" – śpiewał w jednej ze swoich ostatnich piosenek, które nagrał z zespołem Queen. Bo mimo że wiele lat walczył z nieuleczalną chorobą AIDS, ani przez chwilę nie przestał tworzyć. I nawet, kiedy zabójczy wirus wyniszczył jego organizm tak, że nie był w stanie pokazywać się swoim fanom, przykrywał pomarszczoną, przeraźliwie chudą twarz grubą warstwą pudru, zakładał perukę i nagrywał kolejne teledyski. Chciał jak najwięcej siebie zostawić fanom. I zostawił. Płyty queen sprzedają się wciąż doskonale, a na ich piosenkach wychowują się kolejne pokolenia. bo nazwisko Freddiego Mercury’ego znają wszyscy. I nieważne, że odszedł od nas 24 listopada 1991 r. mając 45 lat. Ważne, że jego muzyka wciąż żyje.


Kurt Cobain


W rozciągniętym, dziurawym swetrze, z tłustymi, zwisającymi na twarz kosmykami blond, pochylony nad wielką gitarą. Albo w dzikim szale rozwalający sprzęty swego zespołu Nirvana, gdy na scenie rozgrzewał do czerwoności zgromadzoną na jego koncertach publiczność. Znany ze słabości do narkotyków i ekscentrycznej żony Courtney Love. Można było go kochać albo nienawidzić. Ale trzeba było znać. 5 kwietnia 1994 r. znaleziono go zastrzelonego z pistoletu. Prawdopodobnie było to samobójstwo. Kurt ponoć nie był w stanie poradzić sobie z narkotykami, a sława przerastała go. Miał 27 lat.


Michael Hutchence


Przystojniaczek. Zawsze elegancko ubrany. Ciemne, kręcone włosy, nieco włoska uroda sprawiały, że kochały się w nim miliony kobiet. Tak nastolatek, jak i dojrzałych żon i matek. A on dobrze o tym wiedział, dlatego tworzył ze swym zespołem INXS piosenki na pograniczu popu i rocka. Krytycy nie zostawiali na nim za to suchej nitki, ale on się nie przejmował. Dobrze wiedział, jak robić doskonały show. Dobrze wiedział, jak przyciągać tłumy na koncerty i sprzedawać płyty w milionowych egzemplarzach. Kiedy jego majątek liczony był w milionach dolarów, 22 listopada 1997 r. zastrzelił się, otumaniony kokainą i gorzałą. Miał 37 lat.


George Harrison


Sławę przyniosła mu kariera w The Beatles. Po rozpadzie zespołu współpracował m.in. z Erickiem Claptonem. Nagrywał też sam. Ale nie szło mu najlepiej. Był znany, ale na koncerty ciężko ściągnąć było tłumy. Harrison poświęcił się działalności charytatywnej i to przyniosło mu rozgłos. Zmarł 29 listopada 2001 r. na raka. Miał 58 lat.


Robert Palmer


To jeden z niewielu muzyków zawsze występujących w nienagannie skrojonych garniturach. Melodyjne kawałki, a zwłaszcza teledyski, w których zawsze otaczał się długonogimi, pięknymi dziewczynami przyniosły mu sławę. Zmarł 26 września 2003 r. na atak serca. Miał 54 lata.