Szokujące podejrzenia wobec Kononowicza pojawiły się niedawno, gdy Polskie Radio Białystok wyemitowało reportaż o nim.
"Krzysztof Kononowicz to jest bydlę. Boję się o życie tej matki, ona jest maltretowana tam po prostu. Posiniaczoną widziałem. Nawet chory człowiek by tego nie zrobił, co tam się działo. Tam była po prostu matka seksualnie wykorzystywana" - brzmi najbardziej wstrząsająca relacja sąsiada, wyemitowana w reportażu "Kononowicz show".
Kononowicz zaprzecza tym oskarżeniom. "Ja jestem człowiekiem uczciwym i wierzącym. Ani nigdy nie biłem mojej matki, ani nie wykorzystywałem seksualnie" - mówi. Potwierdza to sama 76-letnia Leonarda Kononowicz. "Nigdy by mi krzywdy nie zrobił" - mówi o synu.
Tymczasem sąsiedzi opisywali dziennikarce Radia Białystok inne oblicze sławnego mieszkańca miasta. "On tu wszystkim grozi, my nie mamy chwili spokoju", "Zanim jeszcze ojciec żył, to tam nie było takich. Ale jak ojciec zmarł, to on matkę bił. Matka uciekała" - mówili.
Autorka reportażu Anna Bogdanowicz mówi dziennikowi.pl, że takich relacji jest więcej. "O tym się od dawna na tym podwórku mówiło. A czasem nawet tam się to wszystko działo" - dodaje.
Tłumaczy, że sama dowiedziała się o wszystkim zupełnie przypadkowo - w trakcie pracy nad reportażem, który miał opowiadać o głośnym na całą Polskę kandydacie na prezydenta Białegostoku.
Sprawą zajęły się policja i prokuratura. Prokurator Anna Giedrys z Białegostoku ujawnia tylko, że postępowanie ma wyjaśnić, czy Krzysztof Kononowicz znęcał się nad własną matką. "To nie jest typowa sprawa o znęcanie się, gdzie można przesłuchać wielu świadków" - dodaje.
Więcej zdradza rzecznik podlaskiej policji. "Docierają do nas różne informacje na temat tego pana. Sprawdzimy i wyjaśnimy różne wątki, zarówno mówiące o znęcaniu się nad matką, jak i wykorzystywaniu seksualnym. Dojdziemy prawdy, to tylko kwestia czasu" - zapewnia dziennik.pl nadkomisarz Jacek Dobrzyński.
Na zarzuty, o których mówi reportaż Radia Białystok, szybko zareagował Komitet Wyborczy "Podlasie XXI", z ramienia którego w wyborach samorządowych startował Krzysztof Kononowicz. "Oszczerstwa pod adresem Krzysztofa Kononowicza rozsiewane są przez osoby <anonimowe>, o wątpliwej reputacji, które wcześniej weszły w konflikt z prawem" - głosi oświadczenie, podpisane m.in. przez Adama Czeczetkowicza i Leszka Bubla.
"W okresie, o którym mówią ci <świadkowie>, rodzina Kononowiczów znajdowała się pod stałą opieką księdza i jego matki z parafii NMP z Guadalupe w Białymstoku. (...) Faktycznie matka Krzysztofa Kononowicza uległa w ubiegłym roku wypadkowi i przez okres Bożego Narodzenia i Nowego Roku przebywała w Szpitalu im. Śniadeckich w Białymstoku" - czytamy w oświadczeniu nadesłanym do redakcji dziennika.pl.
Bezrobotny od wielu lat Krzysztof Kononowicz stał się znany w całej Polsce, gdy fragmenty jego programów wyborczych pojawiły się w internecie, a potem pokazywały go stacje telewizyjne. Ubrany w turecki sweter, niepoprawną polszczyzną prezentował swój program jako kandydata na prezydenta Białegostoku. "Nie będzie pijaństwa, nie będzie łachmactwa i niczego nie będzie" - opowiadał.
Według "Rzeczpospolitej", za Komitetem Podlasie XXI wieku, w imieniu którego występował Kononowicz, stoją skrajni narodowcy z Polskiej Partii Narodowej powiązanej z Leszkiem Bublem. Ci sami ludzie planowali wystawić Kononowicza także w wyborach na prezydenta Warszawy, gdyby wybory zostały powtórzone.