Do tej pory każdy z krajów Unii miał oddzielną umowę na przeloty ze Stanami Zjednoczonymi. To prowadziło do absurdów. Żeby dolecieć z Warszawy do mniejszego miasta w USA, trzeba było się przesiadać np. w Londynie. A to z kolei utrudniało konkurencję na rynku przelotów do Ameryki.
Poszczególne linie nie miały swobodnego dostępu do przestrzeni powietrznej nad Atlantykiem i do lotnisk w Stanach Zjednoczonych. Teraz ma się to zmienić. Zdaniem Komisji Europejskiej, dzięki liberalizacji rynku, ceny biletów do USA spadną nawet o jedną trzecią.
Nowe przepisy wejdą w życie dopiero w marcu 2008 roku. Skąd tak duży poślizg? Na wniosek Wielkiej Brytanii, która boi się utraty klientów swoich linii lotniczych na rzecz przewoźników z innych krajów Unii. Do tej pory British Airways czy Virgin Atlantic były największymi liniami obsługującymi trasę Europa-USA.