34-letni Piotr Głowala zginął z rąk gangsterów, bo wiedział za dużo o byłym XIV prezesie Narodowego Funduszu Inwestycyjnego - donosi "Wprost" na stronach internetowych. Mężczyzna znalazł dokumenty, które potwierdzały, że Janusz Lazarowicz prowadził nielegalne operacje, na których reprezentowany przez niego bank stracił miliony złotych. A na interesach z Lazarowiczem miał zarobić "doradca finansowy" nieżyjącego już bossa trójmiejskiej mafii - "Nikosia".

Ostatni dzień z życia inwestora odtworzyło warszawskie Centralne Biuro Śledcze. Wiadomo, że mordercy - gangsterzy zatrudnieni przez Janusza G., ps. Graf - namierzyli Głowalę, gdy po powrocie ze Śląska odwiedził w Warszawie handlarza dziełami sztuki.

Mordercy - Artur L. i Robert R. - podstępem wciągnęli go do samochodu i wywieźli pod Konstancin. Mieli wydobyć od ofiary wszystkie informacje i dokumenty o ciemnych interesach Lazarowicza. Wymuszali je na Głowali torturami. Gdy zorientowali się, że wyznał wszystko, dobili go mieczem samurajskim.

Sam Lazarowicz zapadł się pod ziemię. Lada dzień ma za nim zostać wydany międzynarodowy list gończy.

Jak ustalił "Wprost", gangsterom pomagał emerytowany oficer wojska polskiego - major Jerzy K. z sekcji strzeleckiej CWKS Legia. Oficer miał załatwić mordercom pozwolenie na broń. Legalnie używał jej m.in. Robert R., mimo że co najmniej od ośmiu lat przewijał się w policyjnych kartotekach.