O tym, jak wyczerpująca musi być służba w policji, "Fakt" przekonał się w Lipsku (woj. mazowieckie). Na obrzeżach miasteczka, tuż za garażami, zaparkował policyjny radiowóz. A w nim dwóch mundurowych z zamkniętymi oczami. Nie narzucając się bandytom i złodziejom, miarowo chrapią - pisze "Fakt".

W tym czasie ich koledzy ze stołecznej drogówki bawią się w chowanego - ciągnie dalej bulwarówka. Choć Marek Bieńkowski, były szef policji, w zeszłym roku polecił, żeby drogówka wyszła z krzaków, to wielu stróżów prawa nie może się od tego powstrzymać. Zaszywają się w krzakach albo kryją za przydrożną reklamą. Tak właśnie zrobiło dwóch policjantów, których przyłapał "Fakt".

Stróże prawa w wielkiej tajemnicy rozstawili w specjalnej kryjówce fotoradar i czatowali na kierowców na wylotówce w stronę Gdańska. Potem wygodnie zasiedli w radiowozie, czekając na pechowców, którzy na trzypasmowej Wisłostradzie przekroczą dozwolone 50 km/h.