Tuż po północy przyjechała policja i saperzy. Pod ich osłoną ewakuowano wszystkie rodziny mieszkające w bloku. Terrorysta przywiązał się do bomby, by trudniej było mu ją odebrać. Saperzy ocenili, że desperat miał rękach pocisk wypełniony półkilogramowym ładunkiem trotylu. Taka ilość mogłaby dosłownie zmieść całą kondygnację bloku i zabić jej wszystkich mieszkańców.

Policja zaczęła negocjacje. Okazało się, że terrorysta ma kłopoty rodzinne. Oświadczył, że jego sytuacja życiowa jest tak beznadziejna, że na niczym mu już nie zależy. Suwalska policja zdołała go jednak przekonać, by odwiązał się od bomby. Później negocjatorzy poprosili desperata, by pozwolił sobie pomóc. Mężczyzna się poddał i razem z policjantami pojechał do szpitala psychiatrycznego.

Za groźbę spowodowania katastrofy grozi mu teraz 12 lat więzienia.