Mina, która wybuchła obok polskiego hummera o godz. 22.40 czasu irackiego (godz. 20.40 czasu polskiego), nie była zwykłym ładunkiem, który wybucha pod naciskiem samochodu. Ktoś ją zdetonował zdalnie. Użyto telefonu komórkowego albo mina była połączona z detonatorem kablem. A to znaczy, że napastnicy musieli na żołnierzy czekać i ich obserwować.

Tomasz Jura jest 25. Polakiem, który zginął w Iraku. Pierwszym od momentu zmiany charakteru misji na bardziej ofensywny. W ramach prowadzonej od początku kwietnia operacji "Czarny Orzeł" polscy żołnierze częściej wyjeżdżają ze swojej bazy, szukając terrorystów.

Minister obrony Aleksander Szczygło powiedział w radiowej Trójce, że śmierć żołnierza to tragiczne wydarzenie. "Ale dokończenie tego, co zaczęliśmy w 2003 r. jest rzeczą jak najbardziej słuszną" - mówił. Według Szczygły, mimo ofiar powinniśmy dokończyć naszą misję w Iraku.

Czterech rannych żołnierzy ma tylko lekkie obrażenia. Przewieziono ich do bazy "Echo" w Diwaniji. Jeden być może trafi na badania do Bagdadu - tam jest lepiej wyposażony szpital.

Mina wybuchła zaledwie kilka kilometrów od bazy "Echo" - w północno-wschodniej dzielnicy Diwaniji, Nahda. Polacy wczoraj wieczorem przeczesywali okolice razem z irackimi wojskowymi i policjantami.

W Polsce poległy żołnierz oraz ranni pełnili służbę w 25. Brygadzie Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim. Tomasz Jura był ochotnikiem, strzelcem karabinu maszynowego. W wojsku służył od trzech lat. O jego śmierci rodzinę poinformowano w nocy.

Tym samochodem prawdopodobnie jechał Tomasz Jura. Fot: Wojciech Wilczyński/FORUM