Natalka przyjechała ze swoją mamą do Szczecina, by wziąć udział w I Komunii swej kuzynki Weroniki. W oczekiwaniu na wielką uroczystość dziewczynki poszły pobawić się na podwórku. Było z nimi kilka koleżanek. Beztrosko grały w klasy i grały w piłkę. Nagle na podwórku pojawił się wielki pies. Miał w sobie coś z wilczura, ale nie był rasowy. Głośno warczał. Dziewczynki przerwały zabawę, żeby nie prowokować kundla. Ten jednak powoli się do nich zbliżał. Nagle skoczył...

Reklama

Natalka stała najbliżej. Pies przewrócił ją na ziemię. Potwornymi kłami wgryzł się w jej twarz. Policzek rozerwał od razu, uszkodził też dziewczynce łuk brwiowy. Gdy bestia poczuła krew, wpadła w amok. Straszliwy, zwierzęcy amok! Za wszelką cenę chciała wgryźć się w szyję dziecka, ale Natalka jakimś cudem zdołała ją zasłonić. Pies przegryzł jej dolną wargę, uszkodził kilka zębów.

Koleżanki Natalki w tym czasie wzywały pomoc. Krzykami próbowały też odpędzić bestię. Ale to nic nie dawało. Agresywny potwór wciąż atakował. Dosłownie w ostatniej chwili żywcem rozszarpywane dziecko zobaczył z okna mieszkaniec pobliskiego domu. Wyskoczył przez okno i odgonił oszalałego z wściekłości psa od ledwo żywego dziecka.

Natalka natychmiast trafiła do szpitala, od razu na stół operacyjny. "To prawdziwy cud, że to dziecko przeżyło" - mówi dr Wojciech Pawłowski ze szpitala dziecięcego w Szczecinie. "Gdyby pies wbił kły kilka centymetrów niżej, nie miałoby żadnych szans. Operacja trwała kilka godzin. Założyliśmy Natalce ponad 200 szwów. Zużyliśmy blisko 2,5 metra nici chirurgicznych" - opowiada wstrząśnięty lekarz.

Reklama

Policjanci błyskawicznie ustalili, kto jest właścicielem psa. To Aneta D. Kobieta trzymała bestię na działce. Zwierzę miało tam fatalne warunki, było trzymane w wąskim pomieszczeniu, musiało leżeć na za małym kojcu. Dlatego często uciekało i wałęsało się po okolicznych ulicach. "Żałuję, że doszło do tego wypadku. Ale mój Kubuś zawsze był taki spokojny..." - mówi właścicielka sprawcy tragedii.

Dlaczego ta beztroska kobieta nie dbała o zwierzę? I dlaczego go nie pilnowała? Prawdopodobnie nawet nie zaszczepiła psa - mówi, że nie może znaleźć zaświadczenia. Natalka dostała więc serię bolesnych zastrzyków przeciw wściekliźnie.

Życiu dziewczynki na szczęście już nic nie zagraża. Ale do końca życia Natalka będzie miała twarz oszpeconą przez potworne blizny. Anecie D. za nieupilnowanie agresywnego zwierzęcia grozi nawet kilka lat więzienia. "Właścicielka tej bestii powinna ponieść maksymalną karę, by inni bezmyślni posiadacze psów zrozumieli, co się może stać" - mówi mama Natalki Beata Sygit.