W krakowskiej podstawówce wybuchł bunt wśród pierwszoklasistów. Rodzice przestali posyłać dzieci do szkoły, bo terroryzuje je ich koleżanka.

Siedmiolatka jest bezkarna. Bije i wyzywa dzieci. Znęcała się nie tylko nad rówieśnikami, ale także nad starszymi chłopcami i dziewczynkami. Groziła im nawet śmiercią! Nauczyciele zaczęli działać dopiero wtedy, gdy dzieci na lekcji stanęły na ławkach i zaczęły krzyczeć: "Zabić Izę, zabić Izę, zabić Izę!".

Reklama

Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że mała dziewczynka mogła tak sterroryzować całą szkołę! Przecież Iza M. na zbiorowej fotografii wygląda jak aniołek. Kręcone włoski, miły uśmiech... Ale jej rówieśnicy znają ją od zupełnie innej strony. "To diabeł wcielony!" - z przerażeniem mówi o koleżance Klaudia Gietka.

Dziewczynka wybucha histerycznym płaczem na samo wspomnienie rozwydrzonej koleżanki. Siedziała z nią w ławce i nie miała ani chwili spokoju. Iza ze śmiechem rzucała jej zeszytami, z ogniem w oczach przykładała Klaudii nożyczki do gardła i groziła, że ją zabije. Targała Klaudię za włosy, potrącała, wpychała w biegu na ścianę korytarza. Wulgarnie wyzywała koleżankę.

Reklama

Gdy rozwydrzona siedmiolatka była upominana, potrafiła wybiec na środek klasy i krzyczeć do wychowawczyni, że ta jest "chamidłem i zwykłym gnojem". Czasem bez słowa wybiegała z klasy i obrażona nie wracała już na lekcje. Raz w szale podbiegła do tablicy. Odpięła z niej kolorowe pineski i włożyła sobie do buzi. Stała chwilę, a potem na oczach przerażonej klasy połknęła je! Na tydzień wylądowała w szpitalu.

Wszyscy myśleli, że gdy wróci, zmieni się. Ale to były tylko pobożne życzenia! Rzuciła się na Piotrusia Michalczyka. Podrapała mu policzek do krwi. A gdy padł na ziemię i się zasłaniał, skopała go i nazwała "sikiem i rzygiem". "Bałem się do niej podejść" - dzieciak tuli się do mamy.

Rodzice mieli już dość awantur i wariackiego zachowania Izy. Zauważyli, że także ich dzieci zachowują się dziwnie.

Reklama

Iza prawdopodobnie jest chora na ADHD i nie panuje nad swoimi emocjami. Jest za bardzo ruchliwa, nie reaguje na polecenia nauczycieli, wdaje się w awantury z kolegami. Dokucza rówieśnikom, a nawet starszym dzieciom. Czy to możliwe, by nauczyciele tego nie dostrzegali?! Niestety, przymykali oko na zachowanie małej Izy. A to mogło skończyć się tragedią.

"Mój synek budził się w nocy zlany potem. Wykrzykiwał, że zrobi Izie krzywdę. Agresja w tej klasie rodziła agresję" - opowiada Agnieszka Michalczyk, mama Piotrka.

Przez kilka dni nie puszczała syna do szkoły. Tak samo zrobili inni rodzice. Bali się, że jeszcze dzień lub dwa i dzieci dokonają samosądu na znienawidzonej rówieśnicy. Albo rozwydrzona dziewczyna zrobi krzywdę ich pociechom. Zażądali od dyrekcji przeniesienia dziewczynki do innej szkoły. Dopiero wtedy dyrektor szkoły zaczęła szukać rozwiązania.

"Przy Izie cały czas będzie siedział szkolny pedagog. Potem zastanowimy się nad przeniesieniem jej do innej szkoły, chociaż brakuje miejsc dla takich dzieci" - zapewnia "Fakt" Elżbieta Wohn, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 4 w Krakowie.