Kilka tysięcy przesłuchanych świadków, 500 tomów akt i ponad pół miliona fiolek w magazynie - to dotychczasowy bilans śledztwa w sprawie zamiany leków w Jelfie. W lutym jeleniogórska prokuratura pochwaliła się sukcesem - śledczy przebadali 3463 fiolki leku i w 24 z nich odnaleźli śmiercionośną skolinę.
Od tamtej pory w śledztwie niewiele się działo, bo... Jelfa, niezadowolona z wyników badań, nie zgadzała się na dalsze udostępnianie maszyny do prześwietlania fiolek. Sytuacja jest absurdalna - śledztwo dotyczy Jelfy, a prokuratura jest od tej firmy uzależniona. Maszyna należy do Jelfy i stoi w fabryce.
"Jelfa domagała się przyznania jej statusu pokrzywdzonego w śledztwie" - powiedziała DZIENNIKOWI Ewa Węglarowicz-Makowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. "Ponieważ odmówiliśmy, Jelfa nie wyrażała zgody na dalsze badania".
Co dałby Jelfie status pokrzywdzonego? Byłaby to szansa na zmianę fatalnego wizerunku firmy. Odtąd Jelfa występowałaby jako ofiara "afery z corhydronem", a nie jej sprawca. Prawnicy Jelfy mogliby zaglądać do akt śledztwa, zaś firma - po ujawnieniu winnych i skierowaniu aktu oskarżenia do sądu - z pewnością stałaby się oskarżycielem posiłkowym.
Oficjalnie przedstawiciele Jelfy podnoszą jedynie względy podatkowe - chodzi o uwzględnienie badań corhydronu w kosztach przedsiębiorstwa. "Dziś Jelfa nie ma żadnego statusu w śledztwie, teoretycznie nie powinna też ponosić wydatków z tego tytułu" - argumentuje Radek Popiel z agencji Goodwill PR, reprezentującej Jelfę. "Status w śledztwie pozwala uzasadniać tego typu wydatki przed inwestorami i wierzycielami".
"Status pokrzywdzonego nie jest potrzebny Jelfie w sprawach podatkowych" - komentuje znany łódzki adwokat Jacek Skrzydło. "Wydatki na badania można zaliczyć do kosztów na zasadach ogólnych".
Prokuratura doszła w końcu do porozumienia z Jelfą i prześwietlanie fiolek ma ruszyć w przyszłym tygodniu. W ciągu dnia trzyosobowy zespół: prokurator, policjant i informatyk, będzie w stanie prześwietlić 700 fiolek. Co ciekawe, Jelfa twierdzi, że jej pracownicy szkolą osoby prowadzące śledztwo!
Nadal nie wiadomo, kto pomylił leki. Przesłuchano m.in. 49 pracowników sezonowych, ale żaden z nich nie pracował w lipcu 2005 r., gdy wyprodukowano feralną partię corhydronu 250.
Prześwietlenie 50 tysięcy fiolek corhydronu 250 będzie kosztować 350 tys. zł. Jeleniogórska prokuratura zgromadziła łącznie ponad pół miliona fiolek corhydronu. Większość z nich to corhydron 100 - do tej pory nie odnotowano przypadku, aby pomylono go z niebezpieczną skoliną.
Jeśli jednak okaże się, że jakaś fiolka corhydronu 100 uśmierciła pacjenta, trzeba będzie prześwietlić wszystkie. Śledztwo w sprawie ewentualnych ofiar pomylenia leków prowadzi Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Śledczy wytypowali 16 najbardziej prawdopodobnych przypadków zgonów - opinie piszą obecnie biegli: farmakolog, alergolog, anestezjolog i kardiolog.