Samorządowcy na ziemiach odzyskanych coraz częściej eksponują niemieckie korzenie swoich miast. Przykłady można mnożyć. I tak władze Wrocławia zdecydowały, by Halę Ludową nazwać Halą Stulecia - jak w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku, kiedy często przemawiał w niej Adolf Hitler. Pod taką nazwą zabytek ten został wpisany zresztą na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ujawnia "Fakt"

Reklama

Z kolei w Szczecinie, zaledwie kilka tygodni temu, z pompą pochowano przedwojennego burmistrza miasta Hermanna Hakena. I nikomu nie przeszkadzało, że to był już drugi pogrzeb Niemca. Zresztą pamięć władz Szczecina o Hakenie nie umarła. Na Wałach Chrobrego po dziś dzień widnieje nazwa Hakenterrasse, upamiętniająca niemieckiego burmistrza, twierdzi "Fakt"

Świdnica nie chce być gorsza. I z kolei zamierza uhonorować "Czerownego Barona" czyli Manfreda von Richthofen, najsłynniejszego w czasie I wojny światowej niemieckiego lotnika. Władze z radością przyklasnęły pomysłowi, by głaz upamiętniający "Czerwonego Barona" przenieść z parku pod dom, w którym mieszkał.

Trudno zrozumieć to, że polski rząd nic nie robi, by powstrzymać niemieckie roszczenia. Efekt? Siedem rodzin z miejscowości Narty na Mazurach musi do końca roku wyprowadzić się ze swoich domów. I to tylko dlatego, że upomnieli się o nie Niemcy.