Para zgłosiła się po dramatycznym apelu policji, która wysłała do nich SMS-a. Policjanci napisali w nim, że wszyscy wiedzą, że zarówno 23-letni chłopak, jak i 19-letnia dziewczyna żyją oraz że wszyscy wiedzą także o rozmowie chłopaka z bratem. Dopisali też, że nie mogą zatrzymać akcji ratowniczej, dopóki oni sami nie zgłoszą się na komendę. Takie są bowiem przepisy. Trzeba było więc kontynuować akcję, która każdego dnia pochłaniała kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Ta krótka wiadomość w końcu przemówiła młodym ludziom do rozsądku. Umówili się z policją w miejscowości Skała. Stamtąd funkcjonariusze przewieźli ich na komisariat na przesłuchanie.

"GOPR także zakończył już akcję ratowniczą" - powiedział dziennikowi.pl naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR, Piotr Van der Coghen. "Para chyba przestraszyła się skali problemów, jakich narobiła. Do ich szukania zaangażowano kilkadziesiąt osób. Właśnie ściągnęliśmy kolejną, 20-osobową ekipę GOPR-owców" - mówi.

Szef miejscowego GOPR jednak najbardziej martwi się kosztami, które pochłonęła akcja. "Niestety, są marne szanse na odzyskanie tych pieniędzy. Z prawnego punktu widzenia para była dorosła i mogła nie życzyć sobie tych poszukiwań" - mówi Piotr Van der Coghen. "Problem tylko w tym, że jak już faktycznie ktoś zaginie, to może się później okazać, że nie mamy funduszy na akcję ratowniczą" - ubolewa.