Niestety, chorych może być jeszcze więcej, bo okres wylęgania włośnicy może trwać nawet 45 dni. Zatem, skoro pierwsi chorzy zaczęli się zgłaszać do lekarzy na początku czerwca, to kolejni zarażeni mogą się ujawniać aż do końca miesiąca.
W szczecińskim szpitalu wojewódzkim jest tak dużo zakażonych, że na oddziale zakaźnym zabrakło dla nich miejsca. Dlatego część z nich trzeba było umieścić na oddziale wewnętrznym. Lekarze oceniają ich stan jako średnio ciężki. Na wszelki wypadek na przyjęcie kolejnych chorych przygotowały się już inne szpitale w Szczecinie.
Pacjenci, którzy są pod obserwacją w domach, muszą się spodziewać wizyty pracowników sanepidu. Nie wiadomo jeszcze, czy są chorzy, ale wiadomo, że oni również jedli tę samą, zakażoną kiełbasę. Nie mają jeszcze objawów choroby, ale sanepid woli dmuchać na zimne.
Inspektorzy skontrolowali oczywiście firmę w Kamieniu Pomorskim, w której wyprodukowano felerną kiełbasę, a także sklepy, które ją sprzedawały. Ale tam nie ma już niczego niebezpiecznego dla zdrowia. Na wszelki wypadek producent wędlin dostał zakaz wytwarzania surowych i półsurowych wędlin. Skontrolowane zostały też ubojnie, z których mogło pochodzić mięso na kiełbasę. Tam także nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości.
Sprawą już zajęła się prokuratura w Kamieniu Pomorskim. I nic dziwnego, bo włośnica to bardzo groźna choroba. Może prowadzić nawet do śmierci. Wywołują ją larwy i dojrzałe postacie włośnia - nicienia o długości od półtora do trzech milimetrów. Zarazić się nią można, jedząc surową lub niedogotowaną, zakażoną nicieniami wieprzowinę lub dziczyznę.