Nie dość, że szpitale bankrutują przez strajki, to teraz spadły jeszcze na nie pozwy lekarzy. Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel ocenia w "Rzeczpospolitej", że już 2 tysiące lekarzy procesuje się ze szpitalami o niezapłacone nadgodziny.
To odszkodowanie powszechnie nazywa się misiowym. Dwa lata temu pediatra z Nowego Sącza Czesław Miś pozwał swój szpital do sądu. I wygrał - przypomina "Rzeczpospolita". Sąd uznał, że za dyżury należą mu się pieniądze lub wolne dni.
Ale szpitale niczego ze sprawy Misia się nie nauczyły. Głównie dlatego, że nie mają pieniędzy, by uczciwie zatrudniać lekarzy. Na pozwy medyków też mają odpowiedź: oferują im kilka lat bezpłatnego urlopu. Niektórych z lekarzy wystraszyło to na tyle, że wycofali pozwy.
Dyrektorzy chcą, by w sądowe spory włączyło się Ministerstwo Zdrowia. Przerasta ich bowiem rozmiar roszczeń. Na razie wnioski o odszkodowania opiewają na kilkadziesiąt milionów złotych. Ale jest ich tylko 2 tysiące. A ocenia się, że może być ich niedługo nawet 60 tysięcy.
Skoro strajki nie przyniosły spodziewanych rezultatów, lekarze sięgnęli po nową broń. Teraz pozywają szpitale za niezapłacone nadgodziny. I wygrywają. Takich pozwów może do sądów wpłynąć nawet 60 tysięcy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama