"We wniosku o pomoc prawną rozważamy zawarcie takiego postulatu, aby zabezpieczyć szczątki samolotu, które spoczywają na płycie lotniska, poprzez przykrycie namiotem. (...) Nie wiem, czy na tym lotnisku znajduje się hangar albo czy była możliwość złożenia szczątków w hangarze. Leżą na płycie pod gołym niebem" - powiedział szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg.
Prokuratorzy byli pytani także o to, kto odpowiadał za przygotowanie planu lotu Tu-154M. "Pytanie, kto jest odpowiedzialny za przygotowanie planu lotu, wskazywałoby na to, że prokuratura ma określoną wizję co do roli procesowej tej osoby. Czynności w tym zakresie naprawdę intensywnie trwają. Odpowiedzi nie leżą tylko w Polsce, uzyskaliśmy dokumentację również z ambasady w Moskwie. Jeszcze oczekujemy na szereg dokumentów w tej kwestii" - powiedział Szeląg.
Komentarze(27)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeCzy ten złom to są relikwie?
Czy Pan Prezydent Kaczyński przeszedłby do historii gdyby nie ten tragiczny wypadek?
Czy prokuratorzy rozpatrują możliwość samobójstwa Prezydenta jako jeden z wariantów wypadku?
Tusck ponosi za tto odpowiedzialnosc. Nalezy ustalic czy z winy umyslnej czy nieumyslnej.
Co do katastrofy: nie wierze w przypadek.
A więc jednak można!
Czy trzeba tak drastycznych przykładów, abyśmy mogli się czegoś nauczyć?
To, jak postapiono z Edmundem Klichem - zasluguje na dobry analityczny artykul w "Skrzydlatej", najlepiej napisany wspolnie przez kilku umiejacych sie porozumiec co do meritum fachowcow!
Tylko czy taki artykul "Skrzydlata" zamowi i pusci, no i czy wtedy nie bedzie interwencji i czy nie poleca niewlasciwe glowy - to jest zupelnie osobne zagadnienie!
Ale jakies glowy poleciec powinny! To pewne!
PS.: A ja pisze calkiem prywatnie ze Stanow!
Drogi Smoku!
Serdecznie dziekuje za chlodne, wywazone i rzeczowe slowa wsparcia!
Nareszcie rozlega sie jeden z nielicznych glosow rozsadku i mamy kolejna probe wprowadzenia jakiegos porzadku w sposob "rozumowania" tych rozgoraczkowanych i zatwardzialych "poszukiwaczy prawdy na wlasny rachunek" i bez zadnego przygotowania!!!
Mysle, ze te kilka glosow ludzi, ktorzy maja podstawowa zdolnosc kojarzenia i analizy faktow i nie maja zwyczaju wypowiadac sie pochopnie i w atmosferze podniecenia na tematy znane im w mglistych zarysach, lecz za to poruszaja sie trzezwo i pewnie po gruncie, ktory niezle znaja - ze te kilka glosow pomoze niezdecydowanym i podejrzliwym zatrzymac sie chwile nad tematem, ochłonąc, skoordynowac mysli i wysnuc choc kilka wnioskow, co do ktorych beda w swoich dalszych poszukiwaniach pewni, ze nic im z merytorycznego i logicznego punktu widzenia nie mozna zarzucic!
Od czegos drodzy przyjaciele badacze trzeba zaczac!!!
Dziekuje wszystkim za uwage!
Ja z jestem z SIL.
A tak odnośnie teorii spiskowych to dlaczego załoga Jak-40 i Tu-154M lądowała pomimo braku zgody z wieży? Padła komenda "lądowanie warunkowo" i trzeba było czekać na 100 m na zgodę.
Tu-154 lądował.Nawet sam pan Edmund Klich stwierdził:
"Ja nie będę dyskutował z kimś. Ja nie słyszałem tych rozmów, prawda, pana gen. Czabana. Tylko kiedyś słyszałem, że nie było próby lądowania. No to po co było wypuszczone podwozie, klapy i całą konfiguracja do lądowania, prawda, ktoś kto nie chce decydować tylko przelecieć nad lotniskiem, to nie musi wszystkiej tej całej mechanizacji wypuszczać, więc …"
Ta ciemnota, która tu się wypowiada i tak tego, co piszesz nie doczyta do końca - za trudne to dla nich. Zaraz pojawią się pod Twoim adresem epitety, bo zbytnio odstajesz od miernot "wykształconych, z dużych miast i młodych"
i jeszcze rdzewija, skandal!!!
Ja bym sie tak bardzo tymi szczatkami nie martwil!
Na pewno nie "zardzewieją" - bo to przeciez głownie aluminium i plastik!
Martwmy sie raczej o to, kiedy wreszcie poznamy transkrypt ustalonego ostatecznie i ponad wszelką wątpliwosc zapisu z czarnych skrzynek!
Jak mowił Mickiewicz: "Plwajmy na te skorupe i zstąpmy do głebi"!
Edek zapewne wypowiada sie tutaj w tak zwanej "dobrej wierze", ale jego obszerny elaborat niestety nie grzeszy scisloscia i tak zwanym trzymaniem sie i opieraniem sie tylko na faktach bezspornych i udowodnionych ponad wszelka watpliwosc!
Zbyt wiele w nim zwyczajnych ludzkich emocji, zalu i rozgoryczenia!
Chocby tylko takie "fakty" wziete przez Edka za podstawe "logicznego wywodu" nie powinny byc w ogole wzmiankowane w tym tekscie:
1. Rzekoma "komenda" wiezy o zejsciu na 50m! Taka komenda w ogole nie mialaby prawa byc wydana, bo kontroler nie jest od wydawania komend, a pilot mial obowiazek przestrzegac wlasnych procedur (na przyklad 120m wysokosci decyzji, bo do takiej wysokosci byl uprawniony certyfikatem)
Z zadnych zapisow nie wynika, ze ktokolwiek mowil o zejsciu na 50m! To tylko pilot Jaka zapytany o to mowil o 50m jako o wysokosci podstawy chmur, co bylo zgodne z prawda i zostalo tez potwierdzone przez kontrolera, ale dzialo sie to na dlugo przed katastrofa!
Z wartoscia 50m stykamy sie dopiero podczas "odliczania" malejacej wyskosci rzeczywistej wobec poziomu gruntu (dna jaru) w ostatnich sekundach!
2. Z mojego zdjecia owego rzekomo pochodzacego z rozbitego TU-154 radiokompasu wynika niezbicie, ze ow "znaleziony przez dziennikarzy" radiokompas - z uwagi na bardzo zaawansowana korozje, ktora wskazuje na co najmniej roczne przebywanie tego przedmiotu w wilgotnym gruncie - nie pochodzil z prezydenckiego samolotu!
Dowodzi on jednak posrednio, ze sledztwa w sprawie rozbitych dawniej na tym lotnisku samolotow nie byly prowadzone skrupulatnie, a rosyjscy sledczy mieli wszelkie podstawy, zeby sie cieszyc, ze oto wpadl im w rece brakujacy kawalek jakiejs zaleglej szarady!
3. Gdyby - jak twierdzi Edek - autopilot Tupolewa korzystal z barometrycznego wysokosciomierza - bylaby to nadzwyczaj korzystna dla pilotow sytuacja - bo wysokosciomierza barometrycznego "nie interesuja" nierownosci terenu - tylko cisnienie! Wiec prowadzony przez tak zaprogramowanego autopilota samolot przelecialby gladko nad jarem, nie wykonywalby dziwnych ewolucji, gdy niejako odwzorowywal uksztaltowanie dna jaru swoja linia lotu, z czego - jak wiemy - nie dal sie juz wyciagnac i poderwac gwaltownie do gory z uwagi na tzw. "lag" wszystkich silnikow turbinowych!
Niech te trzy zaledwie sposrod dowolnie przez Edka wstawianych do "rozumowania" elementow posluza za przyklad, jak nie nalezy prowadzic tego typu wywodow!
Takie i tym podobne lapsusy blogowiczow czynia tylko szkody, bo zamiast wyjasniac rzetelnie przebieg i przyczyny katastrofy - generuja w umyslach czytajacych dziesiatki niepotrzebnych watpliwosci i podejrzen, zamiast sluzyc im pomoca w dokladnym uzmyslowieniu sobie wszystkich istotnych elemento, ktore z kolei doprowadzilyby ich do sensownycjh konkluzji!!!
Prokuratura po kilku miesiacach sledztwa nie wie nawet, czy na lotnisku "Siewiernyj" znajduje sie hangar!
A ja myslalem, ze na scianie gabinetu prokuratora wisi od polowy kwietnia dokladny plan tego lotniska, na ktorym sa zaznaczone i opisane wszystkie obiekty wazne dla przebiegu sledztwa, a ich fotografie wisza rzedem ponizej!
Dalej prokurator prowadzacy sledztwo (zapewne od 10 kwietnia), mowi z rozbrajajaca szczeroscia ze "We wniosku o pomoc prawną rozważamy zawarcie takiego postulatu, aby zabezpieczyć szczątki samolotu, które spoczywają na płycie lotniska, poprzez przykrycie namiotem"
Nie mowi tylko, od kiedy takie dzialania "rozwaza" i kiedy swe rozwazania zamierza zakonczyc i jak zamierza zakonczyc!
Czy wysle wniosek i kiedy?
Nie mowi tez, dlaczego nie wyslal wniosku dotychczas, skoro od dobrych trzech tygodni kursuje po Internecie zdjecie zebranego w ksztalt samolotu w miare kompletnego wraku!
Czy przed wyslaniem wniosku pojedzie na urlop, w trakcje ktorego zostanie niechybnie odwolany i zastapiony przez jeszcze bardziej nieudolnego faceta?
Czyzby pan Szeląg to byl ten slynny "zly Szeląg", o ktorym od kilkuset lat tyle dobrego slyszymy?
~Tusk to tchorz z chamska geba Palikota (2010-07-29 00:06)
Bardziej mi sie widzi, ze tchorzem jestes Ty sam, bo nawet "nicka" nie raczyles podac, nie mowiac juz o rysopisie!!
Natomiast w kwestii tego, czy "Tusk ma duza gebe tylko do tych wszystkich, ktorzy upominaja sie o to by Polska byla krajem demokratycznym i samostanowiacym o sobie a nie na lasce i nielasce Rosji lub Brukseli by wprost nie powiedziec Berlina z kasa we Frankfurcie." - to pozwole sobie miec odmienne zdanie! I mysle, ze nie ja jeden!!!
Po pierwsze - jeszcze nie widzialem przypadku, zeby Tusk komukolwiek rzucal klody pod nogi podzczas marszu tego kogos ku demokracji! Problem tylko polega na tym, ze trzeba sie najpierw umowic co do poprawnosci i zasadnosci przyjetych definicji tego slowa przez kazda ze stron!
Ale co do mozliwego w najblizszej przyszlosci konsensusu w tej kwestii zywie niestety powazne obawy!
A to, ze Niemcy sa potega ekonomiczna i ze wiele kas, do ktorych my musimy stawac w kolejce po wyplate, miesci sie w Rzeszy lub Brukseli, wie kazdy knypek i nie trzeba tu byc ani wielkim filozofem, ani ekonomista, ani sie zapieniac bez potrzeby, bo sie mozna z zawisci udlawic!!!
Co do pozycji Rosji - zdania sa obecnie podzielone, ale i tak cos od niej jednakowoz zalezy i od zrecznosci Tuska, jak umiejetnie bedzie wszystkie napiecia na linii Bruksela, Berlin, Warszawa, Moskwa rozgrywal z korzyscia dla Polski, tez zalezy bardzo duzo!
A - jak wiadomo nie od dzis - pokorne ciele dwie matki ssie!
Zwlaszcza takie ciele, co to nie patrzy sie na malowane wrota, tylko usmiechniete chodzi od jednej do drugiej i umie sobie zaskarbic niewielkim kosztem wzgledy obydwu!
To tyle pod rozwage!!!
"Pytanie, kto jest odpowiedzialny za przygotowanie planu lotu, wskazywałoby na to, że prokuratura ma określoną wizję co do roli procesowej tej osoby. Czynności w tym zakresie naprawdę intensywnie trwają. Odpowiedzi nie leżą tylko w Polsce, uzyskaliśmy dokumentację również z ambasady w Moskwie."
To brzmi zdumiewajaco, a nawet absurdalnie!
Czyzby plan lotu ukladala jakas jedna osoba i na dodatek ta osoba przebywa w ambasadzie RP w Moskwie?
Wyglada na to, ze ktos w prokuraturze albo ktos w tej gazecie zamiast wizji ma raczej przywidzenia!
Trzymajcie mnie, bo zwariuję!!!
na szybsza przemiane materii !!!
Dokładnie ogrodzony i ściśle strzeżony teren. Większe elementy rozbitego samolotu wędrują do hangaru. Rusza tyraliera ludzi, którzy każdą najdrobniejszą część, skrawek materiału pakują do specjalnych torebek z tworzywa. Zostaną one sfotografowane, opisane i skatalogowane.
Teraz nadchodzi czas na fizyków, chemików, specjalistów od materiałów wybuchowych, katastrof lotniczych i zamachów terrorystycznych. Trwa burza mózgów. Grzeją się mikroskopy elektronowe, spektrometry, spektrografy, spektroskopy. Wre żmudna praca mająca na celu dokładne ustalenie przyczyn katastrofy.
W tym czasie trwa autopsja ciał ofiar katastrofy. Pełne ręce roboty mają medycy sądowi i patomorfolodzy. Do zakończenia tych wszystkich czynności wymagających mrówczej pracy nikt poważny nie wyklucza żadnej hipotezy, ani nie przesądza o niczym z góry. Zadecydować może drobiazg w postaci wadliwych nitów czy jak w przypadku Concordea, kawałek tytanowej blachy wielkości linijki.
Tak dzieje się w cywilizowanym świecie. Wiedzą o tym doskonale politycy i dziennikarze. Również polscy – dlaczego zamiast piętnować oczywiste nieprawidłowości wolą zajmować się błaznem Palikotem?
Śledztwo jest zastanawiające, od początku do końca. Pytania i mnożące sie wątpliwości. Rosjanie przecież robią i przekazują nam co chcą – Polskie śledztwo bazuje całkowicie na dowodach i opiniach rosyjskich ekspertów.
Odwracanie uwagi
Przytaczam obserwacje znanej austriackiej analityk Jane Bürgermeister, która zajmowała się m.in. tematem światowej psychozy z powodu ptasiej i świńskiej grypy, a także niemieckiego dziennikarza Gerharda Wisnewskiego. Twierdzą oni, że przywódcy rosyjscy poprzez "teatralną pokutę za pierwszy Katyń" chcieli odwrócić uwagę od drugiego.
Litewski portal zauważa ponadto, że o ile w 2001 roku patomorfolodzy badali ciała ofiar katastrofy lotniczej w Pensylwanii (pasażerów, członków załogi i terrorystów) przez trzy miesiące, o tyle rosyjscy eksperci medycyny sądowej ustalili tożsamości wszystkich 96 ofiar smoleńskich w ciągu zaledwie dziesięciu dni i zwrócili je Polakom w zalutowanych i zaplombowanych trumnach z zakazem otwierania. Przy sekcjach nie uczestniczyli polscy prokuratorzy, za wyjątkiem sekcji prezydenta.
"Na Zachodzie dziwią się, dlaczego polski rząd kierowany przez Donalda Tuska dotychczas nie zażądał, aby śledztwo w sprawie katastrofy prowadziła międzynarodowa komisja, nie zaś rosyjscy prokuratorzy i skompromitowana w wielu dotychczasowych śledztwach komisja MAK" - komentuje Balsas.lt.
Ustalenie widoczności i kierunku wiatru na miejscu katastrofy polskiego Tu-154M na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj zajęło rosyjskiemu MAK ponad trzy miesiące. Ale to jeszcze nic. Prawdziwym hitem jest fakt, że dane o prędkości i kierunku wiatru podane wczoraj są inne niż te ujęte w stenogramie z nagrań VCR tupolewa, sporządzonym przez tę samą instytucję. "O godz. 10.41 warunki atmosferyczne były następujące: wiatr przy gruncie 110-130 stopni, prędkość wiatru 2 m/s" - brzmi ostatni komunikat. A w stenogramie datowanym 2 maja br. można przeczytać: "Kontrola lotów: 'Lądowanie dodatkowo 120 - 3 metry'", czyli kierunek wiatru 120 stopni, prędkość 3 m/s
MAK stwierdza, że "wylot samolotu z Warszawy nastąpił bez znajomości prognozy i stanu faktycznego pogody na lotnisku docelowym". "Załoga tych dokumentów nie otrzymała" - napisano. Tymczasem jak wynika z artykułu 8 umowy polsko-rosyjskiej z 14 grudnia 1993 roku dotyczącego lotów wojskowych, odpowiedzialność za niedostarczenie stronie polskiej dokładnych danych pogodowych ponosi nie kto inny jak strona rosyjska. W dokumencie tym czytamy bowiem: "Przy lądowaniu wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej na lotniskach wojskowych Federacji Rosyjskiej oraz wojskowych statków powietrznych Federacji Rosyjskiej na lotniskach wojskowych Rzeczypospolitej Polskiej Strony zobowiązują się świadczyć następujące usługi: a) bezpłatnie: przekazywanie niezbędnych danych o lotniskach wojskowych; przekazywanie planów lotów, przekazywanie danych meteorologicznych; wykorzystanie wojskowych systemów nawigacyjnych na trasie lotu, przy starcie i lądowaniu; postój statku powietrznego".
Po katastrofie prezydenckiego samolotu polska prokuratura wysłała na miejsce pięciu śledczych, którzy mieli asystować przy najważniejszych czynnościach. Jak się okazuje nasi prokuratorzy uczestniczyli tylko w kilku przesłuchaniach.Jak powiedział płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, polscy prokuratorzy uczestniczyli w czterech przesłuchaniach, nie uczestniczyli natomiast w sekcjach zwłok poza sekcją prezydenta RP.
Według płk Rzepy, polscy śledczy nie dysponują informacjami, jakie dokładnie obrażenia odniosły poszczególne ofiary katastrofy, ponieważ biegli z Zakładu Medycyny Sądowej nie zdążyli na sekcje zwłok. Rosjanie przeprowadzili je bardzo szybko, nie czekając na polskich lekarzy - informuje Rafał Pasztelański w tvp.info. Z tego czarno na białym wynika, że sekcja zwłok Prezydenta była wykonywana pod sam koniec. KTOŚ TU KŁAMIE!!
To jest zenada!!!
O której była katastrofa? Skoro zegarek generała Błasika zatrzymał sie na godzinie 8.38!!! A katastrofa była o 8.56 podobno. Ciekawe. Wiktor Bater wspominał właśnie o godzinie 8.38 w swojej relacji jako godzinie katastrofy. Nie zgadzają się godziny śmierci ofiar katastrofy podane przez Rosjan. Czas zgonu ofiar późniejszy niż godzina katastrofy? Większość ofiar tragedii smoleńskiej ma w aktach zgonu wpisaną późniejszą godzinę niż rzeczywisty czas katastrofy - ogłosiło RMF FM. Radio nie doprecyzowało, czy chodzi o wszystkie, czy tylko o część ofiar. Jako przykład podało jedynie akt zgonu Zbigniewa Wassermanna. Dokument ten jako godzinę śmierci ma podawać 10.56.
Jest jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego samolot lądujący w trudnych warunkach był naprowadzany na jar dostając komendy z wieży, ze jest na dobrej `ścieżce i kursie'. Dlaczego samolot będąc naprowadzany przez kontrolerów z wieży na jar ( który się kończył ) dostaje od kontrolera z wieży sugestie zejścia na 50 metrów??? Przecież to był wyrok śmierci dla samolotu ( czy pilot mógł się spodziewać, ze jest okłamywany? )!. Kontroler się nie przyznał w przesłuchaniu, ze sugerował zejście na 50 metrów pilotowi TU-154. O sugestii i pozwoleniu zejścia na 50 metrów kontrolera lotu wiemy to od polskiego pilota JAK-40 ( potwierdził to tez mechanik JAK-40 ), którzy po wylądowaniu w Smoleńsku przysłuchiwali się komunikacji miedzy lądującym TU-154 a kontrolerami z wieży. I wszystko inne ( potencjalne naciski, mgła, trudne warunki, spóźnienie delegacji, itd. ) nie maja żadnego znaczenia!
Jeszcze raz pytam. Dlaczego samolot lądujący ( zmniejszający szybkość ) w trudnych warunkach był naprowadzany na jar ( który się kończył ) dostając komendy z wieży, ze jest na `ścieżce i kursie' i w tym samym momencie dostaje od kontrolera pozwolenie i sugestie zejścia na 50 metrów. Jar się przecież kończy i samolot praktycznie jest tuz nad ziemia. Zanim pilot da pełna moc mija 10 sekund. To był wyrok. -Dlaczego kontroler kazał zejść na 50 metrów, gdy dolina ( jar) w która wlecieli ma 60 m??? Dlaczego nie przyznał się do tego na przesłuchaniu!!!
Stenogram 10:27 "Zakończyłem ZRZUT, zniżanie na wschód" - Może jakiś Hypki albo inny "ekspert" odniósł by się do tego zapisu?
11 maja 2010 roku dziennikarze Faktu znaleźli na terenie katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku w której rozbił się rządowy Tupolew 154M radiokompas samolotu. Było to 25 dni po tym jak pani minister Ewa Kopacz zapewniała, że cały teren katastrofy został przekopany na głębokość ponad 1 metra, a ziemia przesiana przez sita. Napiszcie też, co sądzicie na temat śledztwa prowadzonego przez tych, którzy nie byli w stanie wyliczyć ile razy Tu-154M podchodził do lądowania [wg nich 4 razy], podać prawdziwej godziny katastrofy, odsłuchać zapisu czarnych skrzynek, ogłosić alarmu bezpośrednio po katastrofie, ale nie mieli problemu z podaniem w parę minut po wypadku prawdziwej przyczyny tragedii: błąd pilota. próba podejścia do lądowania nie jest złamaniem przepisów w przypadku gdy lotnisko jest otwarte.Problem w tym , że człowiek siędzący na ziemi przed ekranem radaru widział na jakiej samolot jest wysokości i w jakiej odległości od pasa.
Widział gdzie są czyli w wąwozie i i na jakiej wysokości i dlaczego nie ostrzegł pilotów tylko naprowadzałich jakby nigdy nic.Powtórze jeszcze raz - Próba podejścia do lądowania to nie złamanie przepisów.Złamaniem przepisów było naprowadzanie samolotu, który 1,5 km od pasa leciał na wysokości 2 m.
Wystarczy pilotowi podać fałszywe informacje, i już się z niego idiotę robi. Ja to wiem. Wiem też, że oni powinni mieć 6 zmysł i się domyślić, że każde zdanie wypowiadanie przez kontrolera to kłamstwo. I pewnie jeszcze sami sobie wszystko powinni pomierzyć. Najlepiej metrówką. Szkoda tylko że na to nie wpadli. No ale to już ich wina, nie ?
Z barometrycznego korzystał autopilot, a oni mieli dodatkowo radiowy. Mieli schodzić do 100, ale autopilot myślał że są wyżej, więc schodził dalej. Pewnie nie do końca ufali wys. radiowemu, bo taki teren, więc nie wyłączyli w pore autopilota i nie zdążyli podnieść samolotu. Poza tym myśleli, że są nad lotniskiem, więc tam 50 metrów to nie taka znowu niebezpieczna wysokość. Teraz jaśniej?
Czyli rosjanie mieli prawo kłamać odnośnie ich położenia, nawet mieli prawo ich sprowadzić na drzewa, bo pilot zaufał urządzeniom, które do tej pory działały, ale akurat w tym dniu zawiodły?
Dlaczego z jakichs względów leżących po stronie rządowej zrezygnowano z obecności na pokładzie rosyjskiego nawigatora naprowadzania, który znał to lotnisko i - gdyby był na pokładzie - zrobiłby wszystko, żeby nie stać się ofiarą katastrofy. Oficer miał się tam znajdować po to właśnie, żeby zagwarantować bezpieczeństwo lotu, a zwłaszcza lądowania na niestandardowym lotnisku. Jeśli okaże się, że go tam zabrakło, bo zawiodły jakieś osoby po stronie polskiej administracji rządowej, to jest to prawna odpowiedzialność konkretnych
Ten TU-154M powinien być już dawno w Polsce podobnie jak czarne skrzynki !
Naród pamięta i czci swoich bohaterów !
Pamięć będzie wieczna !