Przed łódzkim sądem okręgowym zakończył się w piątek proces w tej sprawie. Prokurator domaga się dożywocia dla 21-letniego Pawła G., który - według śledczych - ranił nożem kuchennym wszystkie cztery ofiary, w tym jedną śmiertelnie. Jest on oskarżony o zabójstwo, usiłowanie zabójstwa dwóch osób oraz rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia.

Reklama

Dla 23-letniego Wojciecha P. oskarżonego o współudział w zbrodniach i rozbojach, prokurator domaga się kary 25 lat więzienia. Oskarżyciel chce także pozbawienia obu mężczyzn praw publicznych na 10 lat i podania wyroku do wiadomości publicznej.

Prokurator chce także by oskarżeni zapłacili ponad 140 tys. zł zadośćuczynienia swoim ofiarom lub ich rodzinom. Obrona wnosiła o łagodniejsze kary. Wyrok ma zostać ogłoszony w poniedziałek, 20 grudnia.

Do tragicznych wydarzeń doszło w październiku ub. roku. Najpierw bandyci pili alkohol. Później wyszli na ulicę, by kogoś obrabować. Jako pierwszego zaatakowali na ulicy Łowickiej 34-letniego łodzianina. Jeden z napastników przystawił mężczyźnie nóż do krtani i lekko zranił. Drugi zabrał mu torbę foliową, w której znajdowały się rzeczy osobiste i drobne pieniądze. Kolejną ofiarę sprawcy wypatrzyli na przystanku u zbiegu ulic Tymienieckiego i Kilińskiego. Zaatakowali go nożem, ranili i skradli mu walizkę z wiertłami. 60-letni mężczyzna z uszkodzeniem jelita grubego i otrzewnej trafił do szpitala.

Reklama

Pół godziny później bandyci zaatakowali kierowcę fiata, który właśnie wjeżdżał do garażu na ul. Milionowej. 36-letniemu Ormianinowi młodszy z napastników zadał kilka ciosów nożem w brzuch; bandyci chcieli ukraść auto. Wystraszył ich nadbiegający kolega ofiary. 36-letni Ormianin trafił do szpitala; zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.

Według śledczych bandycki "rajd" po ulicach miasta był kontynuowany. Kolejny atak nastąpił na ul. Grota-Roweckiego, gdzie bandyci napadli 53-letnią kobietę. 21-latek zadał jej dwa ciosy nożem w plecy; zabrali jej torebkę, portfel i siatkę. Ranna kobieta trafiła do szpitala; miała przebite płuco.

W czasie ostatniej napaści nożownik zranił się w rękę, krwawił i zgłosił się do pogotowia. Drugi z bandytów wszczął awanturę z ochroną, a gdy ta zagroziła wezwaniem policji wyszedł z budynku. Ranny bandyta po opatrzeniu pojechał nocnym autobusem w rejon ul. Grota-Roweckiego. Tam zauważył go jeden z policjantów.

Reklama

21-latek przyznał się do popełnienia wszystkich czterech przestępstw. Wskazał też miejsce, gdzie ukrył narzędzie zbrodni - był to nóż kuchenny o długości niemal 20 cm. Następnego dnia w jednym z mieszkań przy ul. Grota-Roweckiego zatrzymano drugiego z bandytów. Znaleziono przy nim zrabowane ofiarom wiertła i maszynkę do strzyżenia.

Obaj oskarżeni byli wcześniej karani, młodszy z nich za pobicia i rozboje, a starszy za handel narkotykami. 21-latek ukończył gimnazjum, drugi z oskarżonych tylko szkołę podstawową.