Ranking, w którym pod uwagę brano przede wszystkim poziom wypadkowości w poszczególnych kopalniach węgla kamiennego, po raz pierwszy ogłosił we wtorek Wyższy Urząd Górniczy (WUG). Ma to być element publicznej presji na pracodawców, by zintensyfikowali działania na rzecz bezpieczeństwa pracy.

Reklama

"Tego rankingu nie należy postrzegać w kategorii sensacji. Zależy nam na przełamaniu stereotypu, zgodnie z którym należy pokazywać tylko to, co najlepsze i najbezpieczniejsze. Statystyka ma też swoją czarną stronę, z której należy umieć wyciągać odpowiednie wnioski" - powiedział prezes WUG, Piotr Litwa.

Jego zdaniem, gdy w kopalniach dochodzi nie do jednego, a serii niebezpiecznych zdarzeń, musi to wywoływać określone działania.

"Już pierwszy poważny wypadek w zakładzie musi dawać do myślenia i skłaniać do analizy, co jest nie tak. Kolejny wymaga poważnej analizy i przeglądu stanowisk pracy, by móc odpowiednio skorygować organizację czy technologię" - dodał prezes.

W kopalni Rydułtowy-Anna, która otwiera ubiegłoroczny "czarny ranking" zginęło w 2010 r. aż trzech górników. Prezes przypomniał jednak, że ta kopalnia jest szczególnie narażona na wstrząsy i tąpnięcia, których nie sposób dokładnie przewidzieć. W ubiegłym roku doszło tam do dwóch poważnych tąpnięć. Trzy śmiertelne wypadki nie oznaczają, że zakład źle prowadzi profilaktykę. Komisje powypadkowe z reguły stwierdzały, że za tragedie odpowiadają siły natury, a nie ludzkie błędy.

W drugiej w negatywnym rankingu kopalni Knurów-Szczygłowice zginęło w ubiegłym roku dwóch górników, ale aż pięciu doznało ciężkich obrażeń. "Okoliczności niektórych wypadków wskazują, że gdzieś były popełniane błędy organizacyjne" - powiedział prezes.

W obydwu najniebezpieczniejszych kopalniach doszło w zeszłym roku do ok. 20 rozmaitych wypadków w przeliczeniu na każdy tysiąc zatrudnionych. Na 15. miejscu rankingu znalazła się kopalnia Wujek, gdzie rok wcześniej w wyniku wybuchu metanu zginęło 20 górników, plasując zakład na czele najbardziej niebezpiecznych. W zeszłym roku w zakładzie nie było śmiertelnego wypadku - zanotowano jeden wypadek ciężki, a wskaźnik wypadkowości na tysiąc zatrudnionych wyniósł 16.

Reklama



Najbezpieczniejszą w ubiegłym roku kopalnią był Marcel w Radlinie, gdzie na tysiąc zatrudnionych doszło średnio do ośmiu wypadków. W następnym w kolejności Zakładzie Górniczym Piekary wypadków było niespełna 10 na każdy tysiąc pracowników. W obu kopalniach w 2010 r. nie odnotowano wypadków ciężkich i śmiertelnych. W kopalni Ziemowit wskaźnik wypadkowości wyniósł ponad 11, ale zginął tam jeden górnik.

Przedstawiciele Kompanii Węglowej, do której należą zarówno najgorsze, jak i najlepsze w rankingu kopalnie, niechętnie komentują ranking.

"Liczby i wskaźniki wypadkowości mówią same za siebie i trudno z nimi dyskutować. Każdy wypadek przy pracy to o jeden wypadek za dużo. Nasze nakłady na bezpieczeństwo z roku na rok rosną; przykładamy do spraw bhp najwyższą wagę" - zapewnił rzecznik Kompanii, Zbigniew Madej.

W całym ubiegłym roku w górnictwie węgla kamiennego zginęło 15 górników, w tym roku już 10. Po dwa śmiertelne wypadki miały miejsce w kopalniach Pniówek (należy do Jastrzębskiej Spółki Węglowej) oraz Janina (część Południowego Koncernu Węglowego).

W ubiegłym roku, w stosunku do 2009 r., ogólna liczba wypadków w górnictwie spadła o 5 proc., a w kopalniach węgla kamiennego o 6,6 proc. Strategicznym celem WUG jest zmniejszenie liczby wypadków w górnictwie w ciągu 5 lat co najmniej o 25 proc.