Jak poinformował w piątek dziennikarzy zastępca prokuratora rejonowego w Mikołowie Mariusz Jeziorowski, kierowca usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, ponieważ prowadził autobus, wiedząc, że jego hamulce są niesprawne.
Właściciel firmy transportowej, do której należą łącznie dwa autobusy, dostał natomiast zarzut spowodowania niebezpieczeństwa wynikającego z dopuszczenia do ruchu pojazdu w złym stanie technicznym.
Właściciel autobusu - wobec którego orzeczono zakaz wykonywania działalności transportowej - przyznał się do winy, natomiast kierowca, któremu zakazano prowadzenia autobusów, nie zgodził się z postawionym mu zarzutem. Kierowcy może grozić do 10 lat więzienia, właścicielowi autobusu - do 8 lat.
O stanie technicznym pojazdu, który - według powołanych ekspertów - uniemożliwiał bezpieczne przewożenie osób oraz zagrażał także innym uczestnikom ruchu drogowego, mikołowska prokuratura informowała już w środę. W złym stanie technicznym były m.in. hamulce oraz zawieszenie.
Potrącone przez autobus dzieci szły z rowerami. Do wypadku doszło, gdy nadjeżdżająca z jednej strony ciężarówka zatrzymała się przed przejściem dla pieszych. Dzieci weszły wtedy na jezdnię, jednak nadjeżdżający z drugiej strony autobus przewożący pracowników pobliskiej kopalni, nie zdołał się zatrzymać.
Cała czwórka została poturbowana. Dzieci zabrały do szpitali karetki pogotowia i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jak podawała mikołowska policja, dwójka dzieci opuściła szpital w ubiegłym tygodniu, pozostała dwójka wróciła do domu w poniedziałek.