W piątek sąd częściowo uwzględnił powództwo posła PiS o naruszenie jego dóbr osobistych artykułem pt. "Drużyna Macierewicza" z 2008 r.
"GW" pisała o zatrudnieniu jego bratanka i znajomych, m.in. z komisji ds. WSI oraz z MSW z lat 90., w spółkach skarbu państwa z branży paliwowej. Wymieniono nazwiska m.in. Tomasza Macierewicza, Sławomira Cenckiewicza, Arkadiusza Siwko, Piotra Woyciechowskiego. "Z raportu Ministerstwa Skarbu wynika, że czerpali z ich kas pełnymi garściami" - pisano o tych spółkach. Nadtytuł artykułu zawierał zwrot, że "wsadził" ich tam Macierewicz.
Za to słowo poseł PiS wytoczył proces cywilny, żądając od Agory oraz naczelnego "GW" Adama Michnika wielokrotnych przeprosin w "GW" oraz w innych mediach, w tym w Radiu Maryja i Telewizji Trwam.
Pozwani wnosili o oddalenie pozwu, powołując się na to, że zwrot "wsadził" to swego rodzaju "skrót myślowy", a oni działali w interesie publicznym, pokazując jak każda ekipa rządząca wprowadza swoich ludzi do spółek z udziałem skarbu państwa.
Sąd uznał, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych, za które Agora ma jeden raz przeprosić Macierewicza na pierwszej stronie "GW". Mają się tam znaleźć wyrazy ubolewania za dopuszczenie do publikacji informacji "nieprawdziwej i szkalującej jego dobre imię".
Jak uzasadniała sędzia Halina Plasota, przeciętny czytelnik słowo "wsadził" rozumie jako "załatwił posadę"; ma ono charakter pejoratywny i żaden interes społeczny nie usprawiedliwia jego użycia - dodała. Powołała się na brak jakiegokolwiek dowodu, że osoby te zatrudniono dzięki Macierewiczowi. On sam temu zaprzeczył, one także. Nie potwierdzili tego również ministrowie skarbu - ówczesny i obecny. Sędzia dodała, że autorka tekstu nie weryfikowała tego zwrotu.
Zarazem sędzia podkreśliła, że nikt nie kwestionuje, iż "gros znajomych Macierewicza objęło te posady, nawet on sam". "Ale czym innym jest jego czynny udział w objęciu tych stanowisk" - dodała.
Sąd ograniczył przeprosiny żądane przez powoda do miejsca, w którym doszło do naruszenia jego dóbr. Uznał też, że tylko wydawca odpowiada za takie naruszenie, bo prawo prasowe nie precyzuje, czy redaktor, który także ma za nie odpowiadać, to osoba redagująca tekst, czy też redaktor naczelny. Ponadto sędzia powołała się na fakt, że w czasie publikacji artykułu Michnik miał urlop.
"Zapewne będziemy apelować, choć orzeczenie nie przynosi nam wstydu" - powiedział po wyroku radca prawny Agory Piotr Rogowski. "Z dużego informacyjnego artykułu, którego treści nie kwestionowano, pan poseł cwaniacko wyłuskał jeden wyraz, na którym zbudował pozew" - dodał. Podkreślił, że sąd oparł się roszczeniom wielokrotnych przeprosin, które - jak powiedział - "zmierzały do odwetu na wolnych mediach".
Macierewicza nie było na ogłoszeniu wyroku. On też może apelować.