Po raz pierwszy w historii NIK została przebadana przez zewnętrznego audytora. Wynik można podsumować: NIK-t nie jest doskonały.
Nasze gospodarowanie publicznymi pieniędzmi zostało określone jako rzetelne. I to zarówno w dziedzinie wydatków ze środków publicznych, jak i w istotnym zakresie zamówień publicznych. To jest najważniejsze. Krytyczne uwagi dotyczyły trudnej materii, jaką są zamówienia publiczne. Zgodziliśmy się z głównym wnioskiem audytora, że racjonalniej byłoby scentralizować przeprowadzanie przetargów i już wprowadziliśmy w życie to zalecenie. Mamy jednak w niektórych kwestiach odmienne zdanie. To ważne sprawy, więc będziemy je konsultować z autorytetami w dziedzinie zamówień publicznych.
Audyt to efekt nowelizacji ustawy o NIK. Wywoływała gorące dyskusje, pojawiały się głosy o zamachu na niezależność NIK. Czy potwierdziły się?
Audyt w żadnej mierze nie naruszył naszej niezależności. Podczas parlamentarnych prac pojawiały się pomysły, które uznawaliśmy za niebezpieczne. Niektórzy posłowie chcieli, aby konkursy na dyrektorów w NIK odbywały się z udziałem polityków. Początkowy, bardzo nieprecyzyjny zapis o audycie w NIK umożliwiał w praktyce wejście audytora w ustalenia kontrolne. Na szczęście udało się wszystkie te zagrożenia wyeliminować.
Rozpoczęła się już kontrola, która tradycyjnie drażni rząd – dotycząca wykonania budżetu w 2011 r. Czym będzie się różnić od tych z lat poprzednich?
Szczególną uwagę zwrócimy na relację długu publicznego do PKB. Kontynuacja niekorzystnego trendu, o którym informowaliśmy w ubiegłych latach, mogłaby rzeczywiście grozić stabilności finansów państwa. Są i inne problemy. Zauważamy, jak część wydatków jest pomijana w ewidencji budżetowej. Tak było z przerzuceniem potężnej kwoty na budowę dróg do Krajowego Funduszu Drogowego. Rząd nie wlicza też do wydatków, wbrew unijnej metodologii, refundacji składek do funduszy emerytalnych. Są to działania zgodne z prawem, ale od tych księgowych zabiegów zadłużenie nie maleje. Dlatego z uznaniem dostrzegamy wysiłki ministra finansów, aby deficyt utrzymywać w ryzach dzięki lepszemu gospodarowaniu groszem publicznym.
Eksperci twierdzą, że symptomy kryzysu były lekceważone.
Kryzys finansowy ujawnił słabość prywatnych firm audytorskich. Audytorzy nie byli w stanie pokazać w globalnych korporacjach narastających problemów. Zabrakło im prawdziwej niezależności. Dlatego tak wiele dyskutujemy na arenie międzynarodowej o roli naczelnych organów kontroli. W ostatnich latach przewodniczyłem pracom EUROSAI, europejskiego stowarzyszenia organów kontroli. Podnosiliśmy sprawę niezależności instytucji kontrolnych. Ani razu żaden ekspert, żaden publicysta nie zarzucił NIK stronniczości. Staramy się dostarczyć wierną fotografię sytuacji, propozycję wniosków, choć władza wykonawcza zachowuje pełną swobodę ich wykorzystania. Czasem szkoda, że zalecenia izby nie są wprowadzane w życie, np. o złym stanie infrastruktury przeciwpowodziowej informujemy od lat...
Największe emocje budzi kontrola NIK dotycząca tragedii smoleńskiej. Na jakim jest ona etapie?
Nadzoruję ją osobiście. Właśnie podpisałem ostatnie wystąpienie pokontrolne, akurat skierowane do Kancelarii Premiera. Zgodnie z procedurą zastrzeżenia siedmiu skontrolowanych instytucji zostaną rozpatrzone przez kolegium. Raportu można spodziewać się w lutym.
Szczegóły ustaleń mogą ulec jeszcze zmianie, ale jaki obraz się z nich wyłania?
Prześwietlamy system zapewnienia bezpieczeństwa wyjazdów lotniczych VIP-ów. Okazuje się, że nie zawsze przestrzegano procedur i wewnętrznych regulaminów. Prawdopodobnie każdy z nas do momentu tragedii wyobrażał sobie, że pokład prezydenckiego samolotu to najbezpieczniejszy kawałek Rzeczypospolitej. Niestety nie zawsze tak było.
Czy to lekceważenie bezpieczeństwa wiąże się ze zmianą rządów? Jest jakaś granica czasu, od której wszystko się zepsuło?
Aby odpolitycznić kontrolę, objęliśmy badaniem okres trzech ostatnich rządów. Błędy pojawiały się w całym badanym okresie, czyli od 2005 do 2010 roku. Wyraźnie również widać, że nie wyciągano wniosków z takich sytuacji, jak np. upadek śmigłowca z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie. Niestety te dramatyczne sygnały nie zostały wykorzystane do poprawy sytuacji.