Przyślijcie pogotowie! Dziecko umiera! - krzyczała kobieta. Okazało się, że chodzi o czteroletniego chłopca. Strażak uspokaja panikującą kobietę, zaczyna instruować ją przez telefon, jak ratować nieprzytomne dziecko.
Udrożnić proszę drogi oddechowe. Odchylić głowę do tyłu i wykonać oddechy - radzi dyspozytor. - Proszę uciskać 30 razy i dwa wdechy - dodaje i uspokaja, że pogotowie jest już w drodze. - Szybko, bo dziecko umiera - zaczyna znów panikować kobieta. - Proszę prowadzić resuscytację - odpowiada stanowczo strażak.
Na nagraniu rozmowy zarejestrowanym przez białostocką straż pożarną i umieszczonym na jej stronie internetowej słychać, jak ktoś - prawdopodobnie mężczyzna - miarowo odlicza uciski klatki piersiowej.
Czekaj, on już już oddycha chyba - zwraca się kobieta do kogoś, kto reanimował chłopca. - Oddycha? - dopytuje dyspozytor. - Oddycha - odpowiada spokojniej kobieta.
Proszę pilnować, by dziecko oddychało. Odchylić głowę i pilnować oddechu - dodaje strażak.
Dramat na szczęście skończył się szczęśliwie. Dziecko przewieziono do jednego z białostockich szpitali. Jego życiu nic już nie zagraża.