Prokurator wyszedł na ring i walczył na nim pięknie. Ale walczył z własnym cieniem, a nie toczył walki prawnej - robił uniki przed niewygodnymi dowodami, które nie pasowały do jego tezy. To nie była mowa oskarżająca Beatę Sawicką, lecz mowa w obronie CBA. Pani Sawicka jest tylko kozłem ofiarnym - tak zeszłotygodniowe wystąpienie oskarżyciela, prok. Rafała Maćkowiaka, podsumował we wtorek mecenas Dubois. Prokurator żąda dla Sawickiej kary 5 lat więzienia i 54 tys. zł grzywny.
Prokurator założył fałszywe przesłanki, z których wyprowadził fałszywy wniosek. A tymczasem ma on obowiązek dochodzić do prawdy materialnej, a nie traktować zebrane dowody wybiórczo. Prokurator nie potrafił się zmierzyć ze wszystkimi zebranymi dowodami w tej sprawie - dodał.
Jego zdaniem, gdyby w otoczeniu Sawickiej - wówczas posłanki PO - nie pojawił się "agent Tomek" z CBA, kobieta nie znalazłaby się na ławie oskarżonych. W jego opinii Sawicka stała się ofiarą nadużyć Biura, które nie powinno testować obywateli na uczciwość, a jedynie ścigać przestępstwa korupcyjne, o których uzyska wiarygodną informację. Dubois zaprzeczył, by Sawicka idąc na kurs dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa obnosiła się z informacją, że jest posłanką - jak twierdził oskarżyciel.
Jak agent Tomek rozkochał w sobie posłankę
Agent Tomek z CBA wywołał uczucie u oskarżonej dziś o korupcję b. posłanki PO Beaty Sawickiej, by łatwiej nią manipulować - uznał obrońca Sawickiej, który nawiązał do literackich i filmowych wzorców "miłości platonicznej".
Były takie filmy, jak "Śniadanie u Tiffany'ego" czy "Między słowami", gdzie wszystko dzieje się w głowach ludzi. Ten drugi film nakręciła kobieta, bo żaden mężczyzna nie byłby w stanie. A kobiety czują inaczej. W tym filmie nie ma ani pół słowa o uczuciu. Nie ma dotyku. A tymczasem ta dwójka przeżywa olbrzymie emocje - wszystko się dzieje wewnątrz. Emocje i namiętności, które nie zostały wyrażone. Czy trzeba powiedzieć "kocham cię" i pójść z kimś do łóżka, żeby wyrazić emocje? - pytał adwokat.
Jego zdaniem w sprawie Sawickiej dokonano wszelkich manipulacji, aby teraz móc na sali sądu twierdzić, że to była jedynie relacja służbowa. Tak mówił przed tygodniem prok. Rafał Maćkowiak, przywołując słowa samej Sawickiej, która drugiemu agentowi CBA miała powiedzieć, że nic ją nie łączy z agentem Tomkiem.
Na dowód tych bliskich relacji Dubois przypomniał fakty znane z akt sprawy: wspólne wyjścia do kina, wizyty w pokoju hotelowym, wspólne śpiewanie piosenek, tańce, smsy po północy, wysyłanie sobie kwiatów i obdarowywanie się prezentami. Czy ktokolwiek z nas miał taką służbową znajomość? A co na to powiedziałby nasz partner życiowy? - pytał retorycznie.
Sawicka przeżywała fascynację mężczyzną, a w tym czasie agent zacieśniał sieć, która doprowadziła ją na ławę oskarżonych. Weźmy takie cytaty z ich rozmów: "Pa, buziaczki". "Nie ma Ciebie, to komu mam śpiewać?", "Tak się za Tobą stęskniłem (...)", "Pa, misiu. Lulaj". Gdyby ktokolwiek wypowiadał podobne słowa w kontaktach służbowych, to padłoby oskarżenie o mobbing - ale tutaj nikt się nie skarżył - ocenił.
Zarazem adwokat podkreślił, że jeśli nawet Sawicka przeżyła romans - to nie uczyniła nic złego. "Weszła w ferwor życia, czuła się jak nastolatka. Powiedziała kiedyś Tomkowi: +robię to dla ciebie+. Właśnie taką osobą bardzo łatwo manipulować" - skonkludował prawnik.
Sawicka, prowokacja i łapówka
Sawicka jest oskarżona o przyjęcie 100 tys. zł łapówki od podających się za biznesmenów agentów CBA. Oskarżony z nią jest burmistrz Helu Mirosław Wądołowski (prokurator chce dla niego 3,5 roku więzienia i 36 tys. zł grzywny) także miał zostać przez nich skorumpowany w ramach policyjnej prowokacji. Obojgu grozi do 10 lat więzienia.
CBA zatrzymało Sawicką, ówczesną posłankę PO, w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami. Wywołało to wątpliwości PO i części mediów co do domniemanego politycznego tła operacji CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA. Uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia, podejmując wobec niej inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał.