Raportu ogłoszonego jeszcze latem 2011 roku broniło łącznie 7 ekspertów. Przekonywali, że głównymi przyczynami tragedii były m.in. decyzja o wylocie, kiedy nie było odpowiednich warunków do lądowania, podejście do niego we mgle oraz poniżej bezpiecznej wysokości, a także zlekceważenie komend.
Żaden z zapisów rejestratorów nie odnotował czegokolwiek, co świadczyłoby o eksplozji na pokładzie. Nie spadło ciśnienie w kabinie, które jest mierzone dwa razy w ciągu sekundy. Na wraku nie stwierdzono śladów fali uderzeniowej ani osmalenia – dodał dr. Maciej Lasek, wiceszef zespołu. Podkreślił przy tym, że także na rzeczach osobistych ofiar nie było śladów materiałów wybuchowych.
Członkowie komisji przy MSWiA, którzy pracowali od kwietnia 2010 roku odnieśli się także do teorii prof. Wiesława Biniendy, naukowca ze Stanów Zjednoczonych, który doradza Antoniemu Macierewiczowi z PiS. Ma ona związek ze zdjęciem słynnej brzozy, na której widać wbite w nią fragmenty skrzydła samolotu. Zdaniem Biniedy samolot przeleciał nad nią, a fragmenty maszyny wbiły się pod wpływem siły wybuchu.
Na to, że samolot leciał niżej, wskazuje zapis wyskościomierza - wskazywał z kolei prof. Lasek. Wczoraj także po raz pierwszy pokazano zdjęcie brzozy, zrobione bezpośrednio po wypadku.
Rolą komisji nie było orzekanie o czyjejś winie czy odpowiedzialności. Mieliśmy ustalić przyczyny wypadku i dać zalecenia, jak w przyszłości podobnych sytuacji uniknąć - podkreślił kapitan Wiesław Jedynak, pilot i instruktor, którzy przypomniał główne punkty raportu.