Gazeta wymienia nazwiska wszystkich ofiar, które mają być poddane badaniu. Wśród nich są: dowódca samolotu Arkadiusz Protasiuk, drugi pilot Robert Grzywna, biskup polowy Tadeusz Płoski, dowódca sił powietrznych generał Andrzej Błasik, prezydencki minister Mariusz Handzlik, a także stewardessy i członkowie Biura Obrony Rządu.
Według "Naszego Dziennika", postanowienie w tej sprawie prokuratura rozesłała do rodzin ofiar pod koniec lutego. Badanie ma być przeprowadzone w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych. Biegli mają wydać opinię w tej sprawie do końca maja.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie komentuje doniesień "Naszego Dziennika". Prokurator Marcin Maksjan mówi jedynie, że śledczy zlecają tylko czynności mające znaczenie dla postępowania. Zapewnia, że prokuratura nie będzie przekazywać informacji, które mogłyby naruszać dobra osobiste zmarłych.
Więcej w "Naszym Dzienniku".
Komentarze(137)
Pokaż:
Nie można uczciwie zweryfikować ustaleń rosyjskich przy pomocy badania próbek pobranych przez... Rosjan!!
Badania zlecone przez wojskową prokuraturę ws. 21 ofiar katastrofy smoleńskiej budzą grozę.
Postanowienie o dodatkowych badaniach to dowód ogromnego kryzysu człowieczeństwa i ludzkich odczuć u tych, którzy te badania zlecili.
Jak wynika z rozmowy portalu wPolityce.pl z dr Grażyną Przybylską-Wendt zlecone badania nie są w stanie wykazać, czy we krwi ofiar był alkohol czy go nie było. Upłynęło bowiem zbyt wiele czasu. Po co zatem te badania? Istnieją dwie możliwe hipotezy.
Pierwsza – bardziej korzystna dla prokuratury – zakłada, że śledczym chodzi o zweryfikowanie tez zawartych w materiałach rosyjskich. Być może prokuratura chciała zweryfikować rosyjskie badania, jeśli takie były i chce sprawdzić, czy były podstawy do stawiania przez Rosję tez.
Druga – mniej korzystna dla prokuratury – zakłada, że śledczy realizują kolejne polityczne zlecenie. Zlecenie, które ma umożliwić prowadzenie kolejnej gry wymierzonej w ofiary katastrofy smoleńskiej, pamięć o nich oraz ich rodziny. Prokuraturze zwyczajnie może chodzić o to, by mediom dać jakąś pożywkę, zająć czymś itd.
Obie hipotezy są niezwykle kompromitujące dla prokuratury. Jeśli miała dobre intencje i chciała weryfikować coś, to jest to dowód na kompletne partactwo i brak nawet nie profesjonalizmu, ale wręcz myślenia. Nie można bowiem zweryfikować ustaleń rosyjskich przy pomocy badania próbek pobranych przez Rosjan, nie wiadomo jak pobranych, jak zabezpieczonych oraz przetrzymywanych. Jeśli więc ostatnie badania mają coś weryfikować, to należy przedtem i natychmiast zweryfikować zdolność śledczych do prowadzenia jakichkolwiek czynności.
Jest i druga hipoteza, która niestety jest również bardzo prawdopodobna. Prokuratura już kilkakrotnie podejmowała działania korzystne dla władz i tych środowisk, którym zależy na zaciemnianiu prawdy o katastrofie smoleńskiej. Być może więc władza sięgnęła po raz kolejny po śledczych, a ci postanowili realizować plan i dać mediom jakąś pożywkę. Byłby to niezwykle jaskrawy przykład patologii w prokuraturze i jej kontaktach z władzą.
Tak czy inaczej – w wyniku braku profesjonalizmu lub politycznych zleceń Warszawy czy Kremla – prokuratura wojskowa naraża swoim działaniem rodziny ofiar na kolejny dramat. Prowadzi czynności, które nie mogą dać odpowiedzi na zadane pytanie, ale za to mogą – jak tłumaczyła dr. Przybylska-Wendt – dać podstawy do mówienia o pijaństwie na pokładzie tupolewa. Po tylu latach od tragedii badania krwi wyglądają tak jakby był w niej alkohol, ale alkoholu już tam nie ma (inne substancje dają takie sam obraz badania jak alkohol).
Jeśli więc media otrzymają wyniki badań będą mogły szerzyć kolejne kłamstwa na temat pasażerów oraz przyczyn tragedii. I na takie badania zdecydowała się prokuratura, która kilka dni temu epatowała w sposób zupełnie skandaliczny opisem badań śp. Anny Walentynowicz. Opublikowany komunikat w sprawie badania legendy „Solidarności” może być zapowiedzią niezwykle haniebnej gry, jaką z 21 rodzinami ofiar może prowadzić prokuratura.
Należy stanowczo zaprotestować przeciwko tego typu działalności. Śledczy prowadząc swoje czynności powinni dążyć do prawdy o tragedii smoleńskiej oraz prowadzić działania mając na uwadze dobre imię ofiar oraz dobro ich rodzin. Jednak w przypadku śledztwa smoleńskiego jest dokładnie odwrotnie. Opisywane badania to kolejny krok pokazujący, że ani na jedno ani na drugie nie zwraca się w prokuraturze dostatecznie dużej wagi.
Śledczy idą dalej drogą upadku i zatracenia, która zaczęła się od karygodnych zaniedbań, błędów i zaniechań, jakie miały miejsce po katastrofie smoleńskiej. Zamiast jednak przyznać się do błędów i zacząć śledztwo niejako od początku, dokonując ekshumacji i zbierając własny materiał do badań, zamiast zacząć rzetelnie szukać prawdy o Smoleńsku prowadzą pseudośledztwo, raz za razem dając argumenty na rzecz tezy, że prokuratura prowadzi polityczne gierki.
Panowie prokuratorzy! Miejcie odwagę przyznać się do błędów popełnionych na początku tego pseudośledztwa. I nie brnijcie, nie ciągnijcie tej hucpy. Krok za waszym upadkiem idzie bowiem ogromny ból rodzin, które w Smoleńsku straciły bliskich.
Pełna zgoda: Jeśli zlecone przez NPW "badania mają coś weryfikować, to należy przedtem i natychmiast zweryfikować zdolność śledczych do prowadzenia jakichkolwiek czynności."
Według eksperta prof. Karola Śliwki, już po 24 godzinach od śmierci wynik badania na zawartość alkoholu etylowego w organizmie denata może być niemiarodajny i wcale nie świadczy o tym, że przed śmiercią ta osoba spożywała alkohol.
Można sprawdzić, czy ktoś w chwili śmierci znajdował się pod wpływem alkoholu?
– Prof. Karol Śliwka, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej UMK w Toruniu – Collegium Medicum im. Rydygiera w Bydgoszczy: Podczas sekcji zwłok we krwi i innych płynach ustrojowych, głównie moczu, wykonuje się badania na obecność alkoholu etylowego. Przeprowadza się je tzw. metodami swoistymi (oznaczającymi jedynie alkohol etylowy), czyli metodą chromatografii gazowej lub enzymatyczną metodą ADH. Ważne jest, że wynik badania na obecność alkoholu etylowego powinien być potwierdzony dwoma metodami swoistymi. Inne metody nie wchodzą tutaj w rachubę.
Co z wiarygodnością badania?
– Zależy od stanu, w jakim znajdują się zwłoki. Jeżeli nie rozpoczęły się procesy ich rozkładu, wynik badania odpowiada stężeniu alkoholu, jaki istniał przed zgonem. Ważne jest jednocześnie, żeby ocenić fazę wchłaniania alkoholu, czyli czy zgon nastąpił w krótkim czasie po jego spożyciu, czy też w fazie jego wydalania.
Jak się robi takie badanie?
– Można to sprawdzić, robiąc badanie rozmieszczenia alkoholu w zwłokach. Na przykład wyższe stężenie alkoholu we krwi niż w moczu będzie świadczyło o tym, że mamy do czynienia z okresem wchłaniania alkoholu i odwrotnie.
A jeśli proces gnicia już się rozpoczął?
– W takiej sytuacji musimy się liczyć, że powstaje tzw. alkohol endogenny.
Czyli...
– Alkohol ten w miarę narastania procesów pośmiertnych będzie narastał do etapu wyczerpania się glukozy, która znajduje się we krwi. Na ogół przyjmuje się, że stężenie alkoholu endogennego w zwłokach nie powinno być wyższe niż 1 promil. Zdarzają się jednak przypadki, że stężenie tego alkoholu będzie wyższe, np. jeśli jest duży stopień zaawansowania procesów pośmiertnych lub ktoś chorował na cukrzycę.
A kiedy można stwierdzić, że proces powstawania alkoholu endogennego już się rozpoczął?
– Rutynowo się tego nie robi. Jeżeli są jakieś zastrzeżenia, to można przeprowadzić inne badania, które wskazują na proces gnicia. Można także skonfrontować wyniki badania z protokołem sekcji zwłok, w którym lekarz pisze, w jakim stanie było ciało w chwili przeprowadzania sekcji.
Czy jest możliwe, żeby proces ten rozpoczął się już dobę po śmierci, a więc przed przeprowadzeniem sekcji, które z reguły są wykonywane kilka dni po zgonie?
– Wszystko zależy od tego, gdzie leżały zwłoki. Jeżeli znajdowały się w pomieszczeniu o wysokiej temperaturze, a zwłaszcza w mokrym środowisku, to proces ten będzie szybko postępował i pewne zmiany pojawią się już po 24 godzinach od śmierci. W takiej sytuacji wynik badania na zawartość alkoholu etylowego w organizmie denata może być niemiarodajny.
Należy przez to rozumieć, że jeżeli pojawiły się już procesy pośmiertne, to wynik badania na zawartość alkoholu etylowego nie odzwierciedla rzeczywistego spożycia alkoholu przed zgonem?
– Jeżeli badanie wskaże stężenie alkoholu do 1 promila, to jego wynik jest niemiarodajny. W takiej sytuacji alkohol mógł powstać endogennie, czyli znajdować się w organizmie denata pomimo że przed śmiercią nie spożywał alkoholu.
Kto kumaty, ten wyciągnie właściwe wnioski odnośnie najnowszej inicjatywy wojskowej prokuratury.
CZY PODESŁAŁEŚ TĘPYM BOJÓWKARZOM INTERNETOWYM PO PACZCE WŁASNEGO UWŚCIEKLONEGO SZCZAWIU, BO JAKOŚ KOMPLETNIE IM NIE IDZIE DZISIAJ