Wyniki badań przekazano już prokuraturze.
W części próbek stwierdzono obecność antybiotyków, ale w ilościach bezpiecznych dla zdrowia i życia konsumentów - mówi Gazeta.pl Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej Prokuratury Okręgowej. Są jednak partie, w których ich stężenie przekraczało normy, a w jednym przypadku - przekroczyło w sposób znaczny - dodaje.
Badanie przeprowadził Państwowy Instytut Weterynarii. A próbki mięsa pobrano z samochodu-chłodni zaparkowanego poza ubojnią - na stacji kontroli należącej także do właściciela ubojni.
Piotrowi M. zarzucono oszustwo i łamanie przepisów o ochronie zdrowia zwierząt. Zdaniem śledczych przyjmował on bydło leczone farmakologicznie, po urazach, które następnie wprowadzał na rynek jako pełnowartościowy towar.
Właścicielowi zakładu - na którego terenie znaleziono także tajny magazyn z około 100 tonami mięsa - już cofnięto pozwolenie na prowadzenie ubojni.