Konwój policyjny Centralnego Biura Śledczego zawiózł Jacka O. do prokuratury w Lublinie - podaje Newsweek.pl. Jeszcze we wtorek były komendant stołecznej policji usłyszał zarzut związany z płatną protekcją. Zdaniem śledczych przestępstwa miał dopuścić się, gdy przebywał już na policyjnej emeryturze. Ze służby odszedł w 2008 roku.

Reklama

Jak podaje Newsweek.pl, Jacek O. jako policyjny emeryt zainteresował się biznesem. Zdaniem prokuratorów, miał zaproponować firmie sprowadzającej paliwa z Litwy i Łotwy pomoc w nielegalnym załatwieniu zezwolenia na otwarcie dużej bazy paliwowej niedaleko Ostrowi Mazowieckiej. Swoje usługi wycenił na warte ponad 100 tysięcy złotych udziały w firmie. Jacek O. miał pośredniczyć w kontaktach w inspektorem, który potem poświadczył nieprawdę w dokumentach pozwalających na otwarcie bazy.

Według ustaleń śledczych działalność firmy doprowadziła do strat Skarbu Państwa na ponad 50 milionów złotych.

Sąd wyznaczył 100 tysięcy złotych kaucji za wyjście byłego szefa stołecznej policji z aresztu.

Jak ustalił dziennik.pl, nie jest to jedyne śledztwo, dotyczące działalności Jacka O. już po odejściu ze służby w policji.

Jacek O. był komendantem stołecznej policji przez około ośmiu miesięcy, a ściągnął go do niej były szef policji z czasów PiS Konrad Kornatowski - ustalił dziennik.pl.