W Jasienicy pojawili się przedstawiciele kurii z kanclerzem księdzem Wojciechem Lipką. Chcą oni wprowadzić na plebanię w Jasienicy nowego administratora. Tymczasem ksiądz Wojciech Lemański zapowiedział im, że bez zgody rady parafialnej, nowego proboszcza nie wpuści i nie przekaże mu kontroli nad parafią. Od godziny 21 nie jest ksiądz proboszczem, więc rady parafialnej nie ma - mówił kanclerz ks. Lipka.

Reklama

Ksiądz Lemański z kolei twierdzi, że do czasu rozpatrzenia odwołania, zgodnie z prawem kanonicznym, ma prawo zostać w parafii.

Całej rozmowie przysłuchiwali się mieszkańcy. Gwizdami i krzykiem starali się wymusić na przedstawicielach kurii, by zostawili ukochanego proboszcza. Nie wpuścili delegacji kurii, ani nowego administratora do kościoła. Wysłannicy biskupa Henryka Hosera odjechali więc z kwitkiem.

Ksiądz Lemański błędnie interpretuje prawo kanoniczne - tłumaczy na antenie TVN24 ks. Grzegorz Michalczyk, akademicki duszpasterz. Uważa on, że biskup odwołał księdza decyzją administracyjną, więc nie jest to kara, która zostaje zawieszona w momencie odwołania się od tej decyzji. Jego zdaniem, takie postępowanie obniża szanse księdza Lemańskiego na wygranie w Watykanie, bo władze Kościoła będą też rozpatrywać jego posłuszeństwo wobec hierarchów.

Ostrzega też, że byłemu proboszczowi z Jasienicy grozi zawieszenie w posłudze kapłańskiej.