Prof. Binienda uważa, że chodzi o to, by nikt nie brał teorii ekspertów Macierewicza na poważnie.

Wielu w podobnych sytuacjach łatwo ulegało presji nagonki mediów rządowych, co sprawiało, że nie trzeba było mierzyć się z problemem oficjalnego kłamstwa - mówi naukowiec w rozmowie z tygodnikiem "W sieci".

Reklama

Ta socjotechnika jest szczególnie nieetyczna w kontekście tragedii smoleńskiej, gdyż jest stosowana na społeczeństwie, które nie tak dawno było podobnie trenowane w sprawie kłamstwa katyńskiego. Niemalże ci sami ludzie, których terroryzowano i wyciszano w sprawie tamtej zbrodni, teraz są poddawani podobnej "obróbce" w sprawie dramatu w Smoleńsku. Jak napisał jeden z wybitnych blogerów, podobny plan działań operacyjnych w stosunku do naukowców badających mord katyński przygotował w okresie stalinowskim Henryk Świątkowski, pełniący wówczas funkcję ministra sprawiedliwości. Nigdy bym nie przypuszczał, że przyjdzie mi się znaleźć w sytuacji tych, którzy jeszcze tak niedawno byli poddawani prześladowaniom za prawdę katyńską. Dziś czuję się ich spadkobiercą. To dla mnie tragiczny zaszczyt - dodał prof. Binienda.

Jego zdaniem ujawnienie zeznań ekspertów Macierewicza jest dowodem na rażący brak niezawisłości prokuratury wojskowej.

Zeznania moje jasno pokazują, iż nie ma w nich ani jednego słowa na potwierdzenie oszczerstw zawartych w artykule pani Kublik. Wręcz przeciwnie, dobitnie z nich wynika, że przeprowadziłem obszerne, profesjonalne badania kontaktu skrzydła z brzozą w ramach swojej pracy naukowej na uczelni, przy współpracy z wieloma innymi naukowcami - stwierdził Wiesław Binienda.

Reklama

Naukowiec dementuje przy tym informacje, że miał prosić śledczych o dane dotyczące wytrzymałości skrzydła tupolewa.

Takiego pytania ani prośby w ogóle nie było. To wyłącznie twórczość autorki paszkwilu., desperacko poszukującej narzędzi do skompromitowania mnie. Napisała, że poprosiłem prokuraturę o parametry skrzydła, po to aby podać do wiadomości publicznej, iż prowadzę badania prywatne i bez żadnych danych. W ten sposób próbowała mnie wyśmiać i skompromitować - uważa ekspert zespołu Macierewicza.

Reklama

>>>Zeznania ekspertów Macierewicza. PEŁEN ZAPIS

Każdy, kto śledzi nasze badania, wie, że w swych pracach korzystam z instrukcji eksploatacji skrzydła, która nie jest tak dokładna jak rysunki techniczne skrzydła. Ponieważ nie mam tych rysunków, muszę stosować badania parametryczne, czyli zakładać różne grubości poszycia czy innych części, przy różnych konfiguracjach lotu samolotu - wyjaśnił prof. Binienda.

Naukowiec twierdzi, że atmosfera niechęci wo wyjaśnienia katastrofy tworzona jest świadomie przez liderów tego kraju. Dodał też, że obawia się o swoje bezpieczeństwo.

To naganne i smutne, że ja, Polak, nie mogę spokojnie przyjechać do Polski, aby odwiedzić grób moich rodziców, aby się przy nim pomodlić, zapalić świeczki. Chciałbym pójść w Warszawie na Starówkę, napić się herbaty czy piwa. Przyjechać tu po prostu na wakacje, odwiedzić Kraków albo inne miasta. Niestety, nie mam możliwości, ponieważ w tym kraju moje zdrowie i moje bezpieczeństwo są zagrożone - stwierdził prof. Binienda.