Antoni Macierewicz, w rozmowie z "Do Rzeczy" uważa, że decyzja śledczych, umarzających postępowanie w sprawie przygotowania wizyty to swoista pedagogika społeczna. Jego zdaniem, Polacy mają o wszystkim zapomnieć: nie było kiego prezydenta. Nie ma też odpowiedzialnych za ich śmierć. Minęły trzy lata, skończyła się żałoba po bliskich, skończył się smutek, świat idzie do przodu. A świat jest inny - to zielona wyspa Tuska i PO. To jest właściwy stosunek do dramatu 2010, taki ma być sens i skutek działania prokuratury i rządu. To nie jest już cynizm, to moralna zbrodnia - grzmi.

Reklama

Poseł nie wyklucza też teorii dziennikarzy w sprawie ataku na ekspertów zespołu, że chodzi o sprowokowanie polityków PiS do ostrych słów. Jego zdaniem jednak, to dowód na panikę Donalda Tuska. Premier, jak twierdzi polityk PiS wie, że sypie się misterna konstrukcja kłamstwa smoleńskiego. I, że powoli schodzi ze sceny politycznej w odium współodpowiedzialności za niewyjaśnioną tragedię smoleńską.

>>>Olbrychski bije w Kaczyńskiego. "Manipuluje trupami"

Wskazuje też na elementy, których nikt się nie spodziewał - najpierw to słowa Andrzeja Seremeta, który wyjaśnił, że badany jest wątek udziału osób trzecich, mimo, że przez trzy lata mówił, że taką tezę wykluczano. Oczywiście to słuszna decyzja, lecz dla premiera Tuska to nieoczekiwany cios i olbrzymi kłopot - dodaje Macierewicz.

Reklama

Poseł wyjaśnia też to, co znalazło się w raporcie Edmunda Klicha do premiera, w którym opisał działanie moskiewskiego centrum, które nielegalnie, wręcz przemocą przejęło kierowanie lotem i doprowadziło do niechybnej katastrofy. Jak wyglądał więc moment lądowania? Z centrum moskiewskiego o kryptonimie Logika wydawano polecenia wieży kontroli lotów - opowiada treść raportu Klicha Macierewicz.

Odbywało się to oczywiście bezprawnie, także z punktu widzenia ustawodawstwa rosyjskiego, które zakazuje jakichkolwiek ingerencji w pracę kontrolera lotów - mówi. Z ustaleń dziennikarzy "Gazety Polskiej" wiemy, że w Moskwie polecenia te wydawał gen. Benediktow - jeden z byłych dowódców sił specjalnych podczas wojny w Afganistanie. Przekazywał je płk. Krasnokutskiemu, który ignorując decyzje obecnych w wieży kontrolerów, de facto przejął kontrolę - dodaje.

Zdaniem Macierewicza kontrolerzy chcieli podać polskim pilotom lotnisko zapasowe, jednak Moskwa odmówiła i nakazała sprowadzać samolot. I wtedy - to jest w zapisach rozmów z wieży i Klich to podkreśla - Krasnokutski wyrwał słuchawkę Plusninowi, by nie mógł przekazać informacji pilotowi Arkadiuszowi Protasiukowi o zapasowym lotnisku. Tak, jakby na rozkaz Moskwy robiono wszystko, by wciągnąć ich w pułapkę bez wyjścia - mówi poseł. Jego zdaniem, jak pokazuje raport Klicha na wieży doszło do szarpaniny i rękoczynów, a pod naciskiem z Moskwy, ludzie na wieży zaczęli podawać fałszywe informacje. Dlatego też, uważa polityk PiS, wszystko łączy się w logiczną całość

Reklama

>>>Kaczyński kontratakuje. "Zespół Laska boi się konfrontacji"

Zdaniem Macierewicza to, że raport Klicha ujrzał światło dzienne oraz to, że premier i członkowie komisji Millera zapoznali się z treścią pisma, ale nie uwzględnili tez dokumentu obciąża Donalda Tuska. Nie ma bowiem wątpliwości, ze w Moskwie i Smoleńsku była przygotowana struktura organizacyjna i decyzyjna, której działania doprowadziły do katastrofy polskiego samolotu. A Donald Tusk podjął decyzję, by zaakceptować tę sytuację, ukryć ty, a nawet więcej, zafałszować wyniki prac polskiej komisji, tak by prawda nie wyszła na jaw - oskarża poseł.

Gdy Joanna Lichocka, która przeprowadzała wywiad zapytała Macierewicza, co w końcu zdarzyło się w Smoleńsku, czy była to eksplozja, czy też naprowadzanie na śmierć i, by zdecydował się na odpowiednią wersję, polityk odparł: przepraszam, ale stwierdzenie, że to wykluczająca się alternatywa, jest dowodem na brak rozeznania w tamtej sytuacji.

Rzecz w tym, że Protasiuk zorientował się, że jest wciągany w pułapkę i zaczął wykonywać manewr odejścia jeszcze przed otrzymaniem komendy z wieży. Jednak wówczas, gdy samolot zaczynał nabierać wysokości, doszło do eksplozji. Widać ją w zapisach parametrów lotu, bo to nie jest tak, że czujniki jej nie wskazały. Przeciwnie, amerykańscy analitycy odczytali zapisy dwóch wielkich wstrząsów odnotowanych właśnie w skrzynce parametrów lotu - wyjaśnia.

>>>Zespół Laska do Macierewicza: Pokażcie dowody albo przeproście

Macierewicz twardo mówi, że ma stuprocentową pewność, że doszło do eksplozji.Wszystko zaczęło się około 50 metrów przed brzozą. Znamy świadectwa kilkudziesięciu osób, które słyszały lub nawet widziały eksplozję. Prokuratura także dysponuje analizą pokazującą wybuch. Wiem to, bo zespół otrzymał wyniki badań z tej samej firmy, do której zwróciła się prokuratura. Co było w tych analizach? Do pierwszej eksplozji rozrywającej część skrzydła doszło na wysokości kilkudziesięciu metrów, jeszcze przed miejscem, gdzie rosła brzoza. Kawałki skrzydła prawdopodobnie zakłóciły pracę jednego z silników - to także zostało odnotowane przez rejestratory lotu - tłumaczy.

Jego zdaniem te fakty ukrywała komisja Millera. Gdy ujawniliśmy je w ostatnim raporcie, komisja próbowała interpretować awarie silnika, jako skutek zniszczeń spowodowanych przez wpadające do niego gałęzie drzew. Dzisiaj z koeli Lasek twierdzi, że w ogóle nie było żadnej awarii. To śmieszne - ocenia.

Macierewicz twierdzi, że drugi wybuch, którzy przesądził o katastrofie, nastąpił w środkowej części samolotu, pod kabiną pasażerską. Są zdjęcia, na których widać ślady rozerwania przez eksplozję podłogi w kabinie tupolewa. No i oczywiście przesądza o tym kształt rozerwanej, pasażerskiej części samolotu. Te wywinięte na zewnątrz burty i "wydmuchnięta" siłą wybuchu przestrzeń wnętrza luku bagażowego najlepiej świadczą o eksplozji - tłumaczy.

To są fakty, którym nikt nie jest w stanie zaprzeczyć. Można - co najwyżej - próbować je ukrywać tak, jak to czynią komisja Millera i prokuratura - twardo mówi Macierewicz.

>>>Śledczy umarzają śledztwo smoleńskie. PiS: To tuszowanie sprawy

Jego zdaniem, to właśnie te ustalenia zespołu parlamentarnego doprowadziły do tego, że nie dało się śmierci prezydenta i naszej elity zamieść pod dywan. Kolejnym krokiem ma być debata z ekspertami Laska. Najwyższy czas, by strona rządowa publicznie pokazała dowody na przykład na to, że gen. Andrzej Błasik wydawał rozkazy będąc w kokpicie, a samolot rozbił się o 30-centymetrową brzozę. Czas skończyć z tym propagandowym bełkotem, który istnieje tylko dlatego, że nie dopuszcza się do otwartej konfrontacji dowodów i stanowisk - grzmi poseł.

Macierewicz wątpi także w czystość intencji profesora Michała Kleibera, który wpadł na pomysł debaty. List prezesa PAN jest próbą zapanowania nad przebiegiem wydarzeń, które mogą skompromitować już nie tylko Donalda Tuska, ale i państwo polskie. Jeżeli wszystkie instytucje państwowe poza zespołem parlamentarnym powtarzają żenujące bzdury lub wprost kłamstwa, a społeczność naukowa dostarcza coraz większą liczbę dowodów na to, że rząd i jego propaganda upierają się przy absurdach, to trwanie takiej sytuacji musi przynieść nieobliczalne konsekwencje dla stabilności państwa i jego autorytetu międzynarodowego - straszy.

Poseł nie boi się też ataków medialnych na ekspertów zespołu. Wobec bezmiaru kłamstwa, oszustwa i arogancji strony rządowej w sprawie Smoleńska ich ataki są bezsilne. Powtarzam, to szaleństwo medialne jest reakcją Donalda Tuska, człowieka, który wie, że jest skończony i że nie ma już wyjścia. Że popełnił co najmniej przestępstwo polegające na ukrywaniu prawdy i utrudnianiu śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej - stwierdza.

>>>Kaczyński: Pod rządami PO katastrofa nie zostanie wyjaśniona

Zdaniem Macierewicza całą sprawę da się wyjaśnić dopiero po zmianie władzy i powołaniu nowej rządowej komisji. go zdaniem przyszły rząd zwróci się też do sojuszników o pomoc informacyjną i polityczną celem odzyskania dowodów zawłaszczonych przez Rosję. Zapewnia też, że eksperci Laska, Donald Tusk i jego ministrowie będą mieli zagwarantowane prawo do obrony swoich tez.

Ostrzega też obecnie rządzących, że konsekwencje prawne wyciągną prokuratura i sądy. Myślę, że obok Trybunału Stanu powinien to być sąd powszechny, gdyż poza łamaniem konstytucji mieliśmy do czynienia z przestępstwami kryminalnymi.