W połowie kwietnia TVP1 wyemitowała dwa filmy dotyczące katastrofy smoleńskiej. Jeden wyprodukowany przez National Geographic, a drugi autorstwa Anity Gargas. Po emisji w studio na pytania Piotra Kraśki odpowiadali Paweł Artymowicz i ekspert Antoniego Macierewicza prof. Jacek Rońda.
Twierdził on m.in., że tupolew nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Jak przypomina gazeta.pl swoją wiedzę opierał na tajemniczym dokumencie z Rosji. Skąd go miał?
Kupiłem proszę pana na rynku. Źródło pozostanie niejawne - tak prof. Rońda odpowiedział prowadzącemu program. Dodał także, że ma swoje dojścia i może dostarczyć oryginały.
Tymczasem w środowej rozmowie z TV Trwam twierdzi już zupełnie co innego.
Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie z panem Kraśko trochę zagrałem. Z różnych względów. Ponieważ pan Kraśko grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra w niektórym układzie... Z panem nie będę grał w karty, w związku z tym powiem, że oni zeszli poniżej 100 metrów. Byli gdzieś na wysokości pomiędzy 50 a 60 metrów - wyjaśniał prof. Jacek Rońda.
Tego fragmentu można posłuchać od ok. 7 minuty nagrania.
Ponieważ wtedy sprawa dotyczyła tego, że za wszelką cenę zespół pana Laska czy pana Millera chciał udowodnić, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej wysokości decyzyjnej, a ona była na wysokości poniżej 100 metrów, wiec ja zaatakowałem tę koncepcję zupełnie - że tak powiem - w sposób niespodziewany - pochwalił się ekspert.
W sprawie dokumentu z Rosji dodał, że... to był blef.
Na tym dokumencie nic nie było - wyjaśnił prof. Rońda.