MSW przygotowało projekt założeń do projektu ustawy o monitoringu wizyjnym. DGP poznał treść dokumentu, który wkrótce trafi do uzgodnień międzyresortowych. Minister Bartłomiej Sienkiewicz zobowiązał się, że kompleksowe rozwiązanie dotyczące problemów inwigilacji obywateli pojawi się do końca roku jako ustawa przeciwko Wielkiemu Bratu. Wydzielenie z niej monitoringu wizyjnego jest na razie rozwiązaniem kompromisowym. – Projekt ma na celu uporządkowanie tych wrażliwych dla naszej prywatności kwestii – mówi Paweł Majcher, rzecznik prasowy resortu.
W MSW brak regulacji dotyczących inwigilacji określany jest mianem dzikich pól. Według założeń obowiązkowe będzie oznaczenie każdej kamery w otwartej przestrzeni publicznej. W zamkniętej przestrzeni przeznaczonej do użytku publicznego (np. w sklepach czy budynkach użyteczności publicznej) konieczne będzie poinformowanie o objęciu monitoringiem danego obszaru (nie o poszczególnych kamerach). Zakazane jest też stosowanie atrap. Osoby nieuprawnione prowadzące monitoring wizyjny połączony z rejestracją dźwięku pozwalającą na słuchanie lub zapis rozmów podlegają według projektu karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Dwa lata grożą też za nagrywanie w miejscu, które może skutkować naruszeniem godności (np. w toaletach i przebieralniach). Nagrany przez kamery materiał należy zniszczyć najpóźniej 40 dni po jego powstaniu. Lekceważenie tego obowiązku zagrożone jest karą grzywny. Dwa lata więzienia będą groziły administratorowi, który umożliwi wypływanie danych na zewnątrz.
Publicznych kamer w samej Warszawie może być ok. 10 tys. Kilka razy więcej jest instalacji prywatnych. – Liczymy, że w połowie grudnia nasz projekt trafi do uzgodnień międzyresortowych, a później pod obrady Sejmu – mówi Paweł Majcher z MSW. Obecnie nowe zasady są jeszcze dyskutowane z Komendą Główną Policji.
Z założeń wynika, że niektóre sytuacje będą wyłączone spod regulacji. Pierwsza dotyczy osób fizycznych, które prowadzą monitoring wyłącznie na swoje potrzeby, nieobejmujący otwartej przestrzeni publicznej lub zamkniętej przeznaczonej do użytku publicznego. – Chodzi np. o założenie kamer we własnym mieszkaniu lub na posesji – mówi nam jeden z urzędników resortu. Spod wymogów ustawy będą wyłączeni filmujący dziennikarze, których obowiązuje prawo prasowe.
Reklama
Ministerstwo proponuje, by obywatele mieli wpływ na to, gdzie w miejscach publicznych montowane są kamery. Organy publiczne instalujące monitoring są zobowiązane do prowadzenia konsultacji społecznych w tej sprawie. Już istniejące kamery w otwartej przestrzeni publicznej w ciągu sześciu miesięcy od wejścia w życie ustawy zostaną ocenione pod kątem ich skuteczności. Od tego czasu będą kontrolowane nie rzadziej niż raz do roku. Administrator kamer nie będzie mógł pozwolić, by każdy miał dostęp do zapisanych przez nie danych. Mogą to robić jedynie osoby upoważnione przez administratora i ujęte w ewidencji.
Zawiedzione projektem mogą być organizacje pozarządowe. Zapisy nie będą obejmowały policji i służb specjalnych – te, stosując podgląd i podsłuch, nadal będą korzystały z uprawnień wynikających z ustaw, które regulują ich pracę. Jest szansa jednak, że i tutaj nastąpi zmiana. Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad jednolitą ustawą o czynnościach operacyjnych organów ścigania. Mogłaby ona wprowadzić jednolity standard prowadzenia inwigilacji.
Twórcy projektu przejrzeli rozwiązania prawne, które obowiązują w innych krajach Unii Europejskiej. Brytyjczycy mają dwa akty prawne, których specyfiką jest nacisk na oznakowanie kamer wraz z danymi operatora. Na tabliczkach i naklejkach są też namiary na osoby, które mogą udzielić informacji na temat systemu. To obowiązek, który muszą realizować wszystkie podmioty, a od roku dba o to specjalny komisarz ds. CCTV.
W Finlandii podstawą do stosowania monitoringu są ustawy o danych osobowych i o ochronie prywatności w miejscu pracy. Ta ostatnia zakazuje pracodawcy podglądania pracowników w toaletach, szatniach i pomieszczeniach socjalnych. W Szwecji do założenia monitoringu we wspólnej przestrzeni potrzebne jest zezwolenie urzędu. Kamery w urzędach i szkołach kontroluje rzecznik danych osobowych.