Skargę złożyło 11 powiatów z woj. mazowieckiego zrzeszonych w tzw. Koalicji Powiatów. Starostowie mają za złe ministrowi finansów, że złożona w Sejmie nowelizacja ustawy o dochodach samorządowych dotyczy jedynie szczebla wojewódzkiego (choć najbardziej zainteresowane woj. mazowieckie uważa, że i tak propozycje Ministerstwa Finansów są niekonstytucyjne).
Powiaty, składając swoją skargę, poszły w ślady marszałka Mazowsza Adama Struzika, który w marcu tego roku wygrał z resortem przed Trybunałem (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>). Co więcej, Koalicję Powiatów będzie reprezentował prof. Hubert Izdebski, który wcześniej reprezentował woj. mazowieckie w wygranym przez nie procesie.
Powiaty płacące janosikowe są zdeterminowane, choć jednocześnie dają ministrowi Szczurkowi szansę na wyjście z impasu. - Jeśli ministerstwo pozwoli posłom dokonać zmian, które mają znaczenie dla powiatów, skarga może być przez nas wycofana - twierdzi w rozmowie z Dziennik.pl Jan Grabiec, starosta legionowski i lider Koalicji Powiatów. Zaznacza, że skarga straci rację bytu, jeśli przepisy się zmienią.
Gdyby ministerstwo uległo powiatom, musiałoby się liczyć z koniecznością dosypania pieniędzy z budżetu państwa - by ulżyć płatnikom i by ci, którzy z daniny korzystają, nie stracili. Co roku janosikowe płaci ok. 20 powiatów ziemskich i im wystarczyłaby dopłata rzędu 65 mln zł. Ale janosikowe oddają też miasta na prawach powiatu (płacąc jako gmina i jako powiat). - Warszawa jako powiat płaci 500 mln zł janosikowego, więc redukcja nawet o połowę tylko w tym przypadku powoduje, że kwota z tych 65 mln zł rośnie do kilkuset milionów - tłumaczy Jan Grabiec. W sumie mowa o kwocie rzędu 350 mln zł.
Ministerstwo Finansów nie chce dopłacać i forsuje projekt rządowy uwzględniający tylko województwa. - Liczymy na to, że Sejm zdecyduje się poprzeć projekt rządowy i zdąży uchwalić go przed 15 października - przyznaje resort. Chodzi o to, by ministerstwo wyrobiło się z przygotowaniem informacji dla samorządów z jednej strony o tym, ile janosikowego mają zapłacić, a z drugiej - na ile najbiedniejsze z nich mogą liczyć. Od tego w dużej mierze zależą budżety samorządów, które starają się o pieniądze z Unii Europejskiej. Jednak by móc przeprowadzić projekt z zastrzykiem pieniędzy z Brukseli, muszą wyłożyć środki własne. A najpierw muszą wiedzieć, ile ich mają.
W Sejmie bez zmian
Szanse na to, że w Sejmie sprawa pójdzie gładko, są iluzoryczne. - Nawet jeśli zwołamy podkomisję (właśnie tam znajduje się teraz projekt - przyp. red.) i przyjmiemy projekt rządowy, Sejm i tak tego nie zdąży go uchwalić. Ministerstwo za późno złożyło projekt ustawy, w dodatku obarczony wadą niekonstytucyjności - zwraca uwagę Piotr Zgorzelski (PSL), przewodniczący komisji ds. samorządu terytorialnego. Odrzuca zarzut o przedłużanie sprawy - podkreśla, że alternatywny projekt poselski leży w Sejmie od czerwca.
I tu pojawia się poważne zagrożenie. - Samorządy otrzymają od resortu dane na 2015 rok, które po skorygowaniu mogą okazać się mniejsze, a to spowoduje, że nie będą w stanie spiąć swoich budżetów. Samorządy mają prawo oczekiwać od państwa rzetelnych informacji, a nie wziętych z księżyca. Konsekwencją tego zamieszania mogą być pozwy składane przez samorządy przeciwko MF - wskazuje poseł Zgorzelski.
To nie jedyny problem, jaki resort Mateusza Szczurka ma z janosikowym. Pod koniec września Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił cztery decyzje ministra finansów, które zobowiązywały Mazowsze do zapłaty czterech ostatnich miesięcznych rat janosikowego za 2013 r. W sumie chodzi o ponad 200 mln zł. MF nie składa broni i zapowiedział skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zdaniem resortu, skoro MF dostał 18 miesięcy na zmianę przepisów, do tego czasu dotychczasowe regulacje powinny być stosowane. WSA z kolei uznał, że resort musi już stosować orzeczenie Trybunału.
Eksperci krytykują postawę Ministerstwa Finansów. - Podstawowym błędem w rozumowaniu MF jest założenie, że tylko TK ma w Polsce kompetencję do stosowania Konstytucji. Jest to fałszywe założenie. Sądy również mogą opierać swoje orzeczenia na przepisach konstytucyjnych, co właśnie uczynił WSA - uważa dr Marcin Wiącek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wtóruje mu dr Maksymilian Cherka z tej samej warszawskiej uczelni. - Zastosowanie niekonstytucyjnych przepisów w sprawie janosikowego z tego tylko względu, że jeszcze formalnie obowiązują, zaprzeczyłoby konstytucyjnym gwarancjom samodzielności finansowej jednostek samorządu terytorialnego - wyjaśnia ekspert.
Wszystko wskazuje na to, że patową sytuację wyjaśnić będzie mogła tylko premier Ewa Kopacz. Pytanie tylko, czy konieczności osobistego zaangażowania się w sprawę nowa szefowa rządu nie potraktuje jako kolejnej wpadki własnego ministra.
CZYTAJ WIĘCEJ: PO i PSL kłócą się o janosikowe. Platforma zastosuje polityczny fortel? >>>