Sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślił, że oskarżony przyjął linię obrony, wedle której udawał mniej mądrego niż jest w rzeczywistości. Sławomir Nowak, co wytknął sąd, podkreślał, że nie jest prawnikiem, nie zlecał prawnikom ekspertyz na temat tego, czy zegarek jako przedmiot osobisty, również podlega wpisaniu do oświadczenia majątkowego.
Przytaczając zeznania oskarżonego, a także dziennikarzy "Super Expressu", którzy jako pierwsi zwracali się do Nowaka z prośbą o komentarz do braku zegarka w jego oświadczeniach majątkowych, sąd stwierdził, że oskarżony zdawał sobie sprawę z wartości zegarka. Co więcej wbrew temu, co mówił w czasie procesu, nie uznał pytań od dziennikarzy za kolejny atak na jego wizerunek, skoro po ich zadaniu zadzwonił do naczelnego i próbował zatrzymać publikację.
Podając ustne uzasadnienie wyroku sąd przytoczył słowa Władysława Bartoszewskiego - o którym, nota bene, w 2009 roku Nowak mówił jako o najlepszym kandydacie na prezydenta - o tym, że "posłowie nie są analfabetami".
5 razy: winny
Śledczy zarzucali politykowi, że w latach 2011-13 złożył pięć nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Nie wpisał do nich cennego zegarka wartego powyżej 10 tysięcy złotych. On sam tłumaczył że nie zrobił tego z premedytacją. Ale prokuratura miał w tej sprawie inne zdanie.
Oskarżający Przemysław Nowak przekonywał, że w tym konkretnym przypadku doszło do przestępstwa urzędniczego. - Wiedział, że ma zegarek, codziennie miał go na ręku. Godził się z tym, że zegarek jest wart powyżej 10 tys. zł. I mając tę świadomość, pięciokrotnie złożył nieprawdziwe oświadczenie majątkowe - podkreślił oskarżyciel.
Obrońca polityka, mecenas Małgorzata Dąbrowska-Kardas, wskazując na możliwości różnych interpretacji prawa, przekonywała jednak, że jeśli np. prokurator lub sędzia nie złoży oświadczenia majątkowego bądź poda nieprawdę, popełnia tylko wykroczenie dyscyplinarne a nie przestępstwo. - Tak skomplikowany jest system - przyznała. Dodała jednak, że Nowak nie jest prawnikiem, dlatego pytała: Czy można mu zarzucić, że prawidłowo rozpoznał bezprawność i w tej sytuacji przypisać mu przestępstwo?
Z kolei sam Sławomir Nowak prosił, by sąd osądził go jako człowieka a nie jako polityka. Mówił, że jest przekonany o swojej uczciwości. Tłumaczył też, że żył w przekonaniu, potwierdzonym przez współpracowników i instytucje kontrolne, że wszystko jest w porządku i nie musi zegarka wpisywać do oświadczenia majątkowego. CZYTAJ WIĘCEJ O TYM, CO NOWAK MÓWIŁ PRZED SĄDEM >>>
O sprawie zrobiło się głośno, gdy w 2013 roku opisał ją tygodnik "Wprost". W czasie procesu okazało się, że już wcześniej, latem 2012 r., sprawą interesował się jeden z tabloidów. Sławomir Nowak przez cały proces utrzymywał, że zegarek był prezentem od rodziców i żony na 35 urodziny.